"Poczucie krzywdy jest jak lawa w uśpionym wulkanie - gdy znajdzie ujście, to spali wszystko na swojej drodze".
Aspirant Dominik Przeworski znów staje przed nie lada zagadką. W Nowym Warpnie ginie nielubiana emerytowana nauczycielka Regina Remus. Kobieta właściwie przez całe życie zmagała się z niechęcią lokalsów do niej jako Niemki, która wraz z ojcem została na Ziemiach Odzyskanych, podczas gdy inni Niemcy wyprowadzili się zaraz po wojnie.
Zbrodnia w niewielkim Nowym Warpnie była wstrząsem dla wszystkich mieszkańców. Sprawa na pierwszy rzut oka wyglądała na banalnie prostą. Na podłodze znaleziono wypisane krwią nazwisko zabójcy. Wskazany mężczyzna rzeczywiście był w tym czasie w domu Reginy i są na to dowody. Na narzędziu zbrodni są jego odciski palców. No banał. Przeworski jednak nie byłby sobą, gdyby nie zaczął analizować i grzebać.
Podczas przeszukania domu Reginy Remus w ręce śledczych trafiają pewne dokumenty z czasów II wojny światowej. Dzielnicowy zaczyna powoli łączyć fakty sprzed lat, nazwiska i wydarzenia. Z jego śledztwa wyłania się potworny obraz, którego konsekwencje miały ogromny wpływ na życie naszych bohaterów. Kto jest wspomnianą lawą? Co było zapalnikiem, który obudził wulkan?
Niezmiennie lubię styl autora, zatem powieść czytało mi się dobrze. Podobały mi się dialogi, żarty i żarciki, a także targające bohaterami emocje. Mieszanka goryczy, nieludzkiego wręcz okruc...