„Gasnące światło” Hanny Greń to kryminał o przeszłości, która pada cieniem na resztę życia, naznaczając zupełnie niewinne osoby oraz o zawiści, pragnieniach i wydumanych obsesjach, które trują ludzkie serca bardzo skutecznie. Dzięki temu, że autorka wplata w tekst sporo swojego poczucia humoru, całość nie wydaje się jakoś szczególnie mroczna, chociaż motyw, kierujący sprawcą powinien dać do myślenia.
Podczas włamania w domu rodziny Butkiewiczów dochodzi do tragicznej zbrodni- rodzice małej Amelii zostają brutalnie zamordowani. Dziecku udaje się ukryć i wbrew życzeniom zabójców dziewczynka pozostaje przy życiu.
Morderców nigdy nie odnaleziono.
Osiemnaście lat później koszmar powraca. Już nie w postaci towarzyszących Amelii lęków, a jako rzeczywiste zagrożenie. Od teraz ani ona, ani jej bliscy nie są bezpieczni. Sprawcy zamierzają zrealizować groźbę sprzed lat. Kim są i jakie zagrożenie stanowi dla nich kobieta?
Odpowiedzi trzeba szukać w przeszłości czasów powojennych, wydarzenia bieżące przeplatane dawną historią, początkowo zupełnie niczego nie wyjaśniają. Powoli, bez pośpiechu zbliżamy się do rozszyfrowania paktu, który może rzucić światło na podłoże zbrodniczych poczynań.
To, że Hanna Greń w kryminale czuje się świetnie nie trzeba nikomu udowadniać, tak jest i tym razem. Mocnym akcentem jest również spostrzegawczość autorki, która z powodzeniem obnaża najn...