Uwielbiam to jak Hanna Greń opisuje realia policyjnej pracy i choć podobały mi się wszystkie jej książki, to chyba te z funkcjonariuszami najbardziej. Niesamowicie wkręciłam się więc w serię "Śmiertelne wyliczanki", w której głównymi bohaterami są członkowie wydziału kryminalnego.
"Chodzi lisek koło drogi" to drugi tom, choć główni bohaterowie z pierwszego tym razem zeszli na dalszy plan. Może to nawet lepiej, bo Joachim i Mariola wzbudzili u mnie większą sympatię niż Kostek, który wyjechał, by dalej się kształcić.
Wolf ma prowadzić śledztwo pod nadzorem Koniecznej, szybko wychodzi jednak na jaw, że może być zaangażowany w sprawę bardziej osobiście. Zresztą w jego życiu prywatnym doszło do sporej zmiany, a sposób, w jaki autorka ją przedstawiła, sprawiał, że budowałam sobie solidną teorię spiskową i choć czułam, że jest grubymi nićmi szyta, to i tak w nią brnęłam.
Hanna Greń nakreśliła naprawdę kapitalną intrygę kryminalną, w której było mnóstwo dowodów, a jednocześnie żadnego jednoznacznego tropu wskazującego na konkretnego sprawcę. Podejrzenia kierowały się w taką stronę, że trudno było mi w to uwierzyć, to zresztą najlepsze potwierdzenie tego, że w pracy dochodzeniowca nie można kierować się najprostszą i najbardziej oczywistą drogą, a trzeba skrupulatnie sprawdzać każdą informację i weryfikować w jak największej ilości źródeł. Detal, który skierował śledztwo na zupełnie inne tory, nigdy nie przyszedł by mi do głowy i znaczące jest też to, że policjanci ni...