Intrygująca opowieść Marii Rodziewiczówny, splatająca losy polskiej arystokracji i szlachty ziemiańskiej. Młody książę Leon otrzymuje tytuł i majątek w wyniku tragicznej śmierci starszego brata. Zupełnie nieprzygotowany do roli właściciela potężnych dóbr, bez wsparcia rodziny, osuwa się w bierność. Z apatii wytrąca go dopiero niespodziewany wstrząs. Na szczęście w odzyskaniu sił i pełni człowieczeństwa pomaga mu dobry przyjaciel.
„- Czy profesor nie może sypiać po nocach?
- Spałbym, gdybym się położył, ale nie mogę się położyć, gdy pracuję.
- Po cóż tyle pracować? (…)
- Po co pracować? (…) Bom wiele czasu stracił. Człowiek rodzi się na lat kilkadziesiąt najwyżej. Gdybyż to pamiętał od początku! Ale wtedy tyle sił i żądz nosi w sobie, że mniema się być nieśmiertelnym. Marnuje lata, bo nie wie, jak potem te lata staną mu się wyrzutem i wstydem. Potem dni rad by przedłużyć, godziny pomnożyć, kradnie czas od snu, od jedzenia. Ale cóż to znaczy, te dni starości, te godziny uwiądu, wobec tamtych lat siły i potęgi!... Teraz ja spieszę, spieszę, ale prędzej od mej myśli i sił starych – spieszy koniec. Żebyż z tym końcem i robotę skończyć!”