Lubię czasem sięgnąć po wiekowe już lektury. Tym razem mój wybór padł na pozytywistyczną powieść Marii Rodziewiczówny Błękitni. Jest to króciutki utwór, ale obfituje w wiele motywów i wątków. Gatunkowo zaliczany jest do romansu, choć moim zdaniem to przede wszystkim powieść społeczno-obyczajowa, choć owszem, wątek romansowy się pojawia.
Przenosimy się do Holszy – majątku arystokratycznego rodu Holszańskich. Na jego czele stoi stara, despotyczna księżna. Matka dwóch synów. Starszy – dotychczasowy pan na Holszy, niedawno zginął. Toteż do kraju, po latach wygnania, wraca młodszy – Lew Holszański, by przejąć schedę po zmarłym bracie. Jego matka ma nadzieję, że będzie mogła kierować jego życiem, jak jej się podoba. Niestety. Młody dziedzic nie podda się tak łatwo i będzie uparcie kroczył własną drogą. Przyjdzie mu stoczyć walkę o miłość i szczęście z rodziną, konwenansami, uprzedzeniami społecznymi i samym sobą. Czy wyjdzie z tej walki zwycięsko?
Maria Rodziewiczówna to pozytywistyczna pisarka. Była wielką społecznicą i jak wielu jej współczesnych w życiu i twórczości propagowała popularne wówczas idee pracy u podstaw i społecznego zaangażowania jednostki. Idee te dochodzą do głosu również w Błękitnych. Fabuła staje się pretekstem do ukazania wzrostu i rozwoju gospodarstw, czy pochylenia się nad nierównościami społecznymi. Jest tu też kładziony mocny nacisk na filantropię i działalność charytatywną. Ot – typowo pozytywistyczne klimaty. Autorka również bardzo dobrze ukazała w powieści zepsucie arystokracji; ich nadęcie, ignorancję, hipokryzję i patologiczny wręcz hedonizm. Wiarygodnie przedstawiła też obraz ówczesnego ziemiaństwa.
Błękitni to powieść dość przewidywalna, ale mimo to nienudna. Początek, co prawda był dość monotonny i ciężko było mi połapać się w postaciach oraz rozszyfrować, kto jest, kim, bo każdego tytułowano „książę” lub „księżna”. Jednak, kiedy już się połapałam i wczytałam, nie mogłam się oderwać.
Obok propagowania pozytywistycznych Rodziewiczówna pochyla się nad problemami takimi jak nieuchronność ludzkiego losu, mezalians, walka dobra ze złem, prawo człowieka do szczęścia, walka z konwenansami w imię wyższych wartości… Naprawdę dużo tutaj motywów i wątków, które przykuwają uwagę, wciągają w świat przedstawiony i czynią fabułę ciekawą, pomimo jej przewidywalności i schematyczności.
Wreszcie jest tu także bardzo ciekawie poprowadzony wątek przemiany głównego bohatera. Są też rodowe tajemnice, które razem z głównych bohaterem czytelnik odkrywa krok po kroku, dowiadując się, co rusz czegoś nowego, co całkowicie zmienia dotychczasowy obraz sytuacji.
Chociaż nie byłam ani razu zaskoczona rozwojem wydarzeń, książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Ta lektura to był miło, a czasami nawet zabawnie spędzony czas, bo mimo wielu poważnych tematów i dramatycznych scen, momentami nie brak w niej również szczypty humoru.
Błękitni to powieść, która dziś już trochę trąci myszką, ale mimo to jest ciekawa i godna uwagi. Krótki, poczciwy, niczego sobie klasyk.