Powieść o dramatycznych perypetiach Pokotynki – młodej dziewczyny, której los nie szczędził kłopotów i rozczarowań, nagradzając ją jednak innymi wartościami. Książka o wytrwałej i wielkiej miłości oraz macierzyństwie, które staje się dla bohaterki treścią życia.
„- Imię wasze i nazwisko?
- Wołają mnie Pokotynka – odparła ponuro.
- A jakże się nazywacie ze chrztu i z rodu?
- Nie pamiętam. Deszcz i śnieg mnie chrzciły, a ród – droga.
- Macie paszport, metrykę, papiery?
- Po co? Pokotynkę policja zna. Z sołdatami przyszła i tu ją rzucili, bo zdychać miała. Ano, nie zdechła i została na rynku w Oranach. Trzy lata się walała, co psy jadły, to jadła, gdzie noc zaszła, tam się przespała, jaki łachman kto na śmiecie rzucił, w to się ustroiła. Hulała Pokotynka, oj hulała, a co ludzie z niej uciechy mieli, a jak ją znali. Od pana stanowego i sędziego – do żydowskiego bachora, wszyscy ją znają. Na co Pokotynce papiery. Do poboru nie pójdzie, w kościele niepotrzebna, do ostrogu nie wezmą, bo nie kradnie, podatku z czego płacić nie ma – mówiła, śmiejąc się.
Zza purpurowych warg błysnęły zęby śnieżnej białości, na śniadą twarz wystąpił rumieniec, tylko oczy były dzikie, ponure i błyskały złowieszczo.”