Niezwykła opowieść o codziennym życiu na poleskiej wsi Hrywda. Wydaje się, że nic nie jest w stanie zakłócić wiejskiego spokoju, gdzie rytm życia dyktują pory roku, odwieczny obyczaj, wiara i zabobon. Na tym tle rozgrywa się dramat głównego bohatera, zakochanego w dziewczynie o nieodpowiednim statusie materialnym i społecznym. Mężczyzna nie potrafi wziąć życia w swoje ręce, co prowadzi do katastrofy.
„- Lucysiu! – zawołał parobek.
- Czego?
- Jak nie umrę, to ja ciebie wezmę na jesieni.
- Ty? Mutysz (kłamiesz).
- I Boh me!
Zamilkli, nie patrzyli na siebie.
- Żeby do sianokosu pozdrowieć! – szepnął parobek.
- Pozdrowiejesz. Bóg bat’ko. Zaraz ja do pani pójdę. Może tobie coś smacznego jeść się chce? Na, masz!
Nieśmiało dobyła z fartucha garść zielonej cebuli i obwarzanek, rzuciła mu w ręce i uciekła, ubóstwem swego daru zawstydzona.
- Łucysiu, zazulo! – zawołał. – Poczekasz?
- Poczekam – odszepnęła, zakrywając oczy.”