No teraz to się wku@wiłem. Ta książka to nie jest kryminał, koło kryminału nie stało. Uprasza się wydawnictwa o zaprzestanie bezczelnych kłamstw i robienia w ch@ja czytelników. Dziękuję. Proporcja jest mniej więcej 10 stron kryminału, 170 stron ckliwego harlekina. Książka ma 389 (tak mi ebuk pokazał), se przeliczta. Wątek kryminalny jest z pomysłem bardzo dobrym, ale realizacja…
Ta książka - jako obyczajówka romans, harlekin, ckliwa, naiwna i do szpiku kości infantylna (TAK!), nierzeczywista, nierealna, odklejona od wszelkich rachunków prawdopodobieństwa tak bardzo, że aż wpadająca w fantastykę – jednocześnie (nie, nie jestem chory na łepetynkę) zabawna i mimo wszechobecnego zażenowania, jest w jakiś magiczny sposób zjadliwa i <kaszlnięcie> wciągająca. Jako romans (powtórzę) fajne czytadełko. I choć tak nierealne zestawienie przypadków i plot tłistów, to autorce udało się mnie do końca nie obrzygać tęczą cudowności szczęśliwych przypadków i niewyobrażalnie nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności. Kombosy jakie kleją bohaterowie parami są tak cudownie totolotkowe, że aż… że nie wiem co.
Rozmowy bohaterów o seksie zaczerpnięte z pamiętnika nastolatki tak żenujące, że… no nie wiem jak co (znowu). Zabrakło mi głowy do porównania. A może to zmęczenie ze zmian godzin pracy bo już biuro, a nie hołm ofis?
Żeby uczciwie było, polubiłem bohaterkę Petrę (podoba mi się to i...