Przedstawiamy „Wilka w owczej skórze”, opowiadanie łącznikowe między „Złodziejem dusz” a „Bogowie muszą być szaleni”: Najlepsza knajpa w mieście – obu miastach – to idealne miejsce do obgadania z klientem zlecenia: wiadomo, że pod okiem czorta zaprzyjaźnionego z pewną pyskatą wiedźmą nikt nie waży się wykręcać numerów. Czasem jednak dla dobra portfela zmiana środowiska jest konieczna – pewnej kobiecinie bardzo zależy na informacjach o jej zaginionym dziecku. Córeczka to dziewczę już z dowodem w kieszeni, zatem znalezienie jej nie wydaje się Dorze specjalnie trudne – ot, panna chce się wyszaleć, wyrwać spod opiekuńczych skrzydeł rodziny. Wystarczy zajrzeć do paru klubów i w mig się znajdzie. Nic dziwnego zatem, że poszukiwania schodzą na dalszy plan, kiedy w ręce Dory wpada trup. Trup suchszy niż imprezowicz w sobotni ranek, co niewątpliwie wskazuje na wampira. Zaś żeby bez rozlewu krwi złapać podobne indywiduum, nawet zdolna i samodzielna wiedźma potrzebuje pomocy – a któż do złapania wampira nadaje się lepiej niż wampir? Pan wampirów. Niepokojący, wyniosły i wcale nieświecący. Niespodziewanie jednak pojawia się konieczność zadania pytania: co łączy uciekinierkę ze wspomnianym sztywniakiem? I dlaczego tak trudno ją znaleźć?