Moje drugie spotkanie z autorem, i powieść, która całkowicie się różni od tego, czego się spodziewałam. To książka obyczajowa, historyczna, z elementami fantastycznymi, ale czy horror? Raczej nie.
W niewielkim miasteczku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Giną zwierzęta, giną ludzie, a wszystkie zle uczynki przypisywane są diabłowi. Żona pastora, a równocześnie córka aptekarza, dostrzega w tych wypadkach więcej medycznych wyjaśnień, niż tych związanych z religią, jednak wspiera męża w modlitwach.
Chociaż książka odbiega od moich oczekiwań, to w całym rozrachunku wypada całkiem dobrze. Autor zbudował atmosferę strachu, bogobojności i wiary w zjawiska nadprzyrodzone. Fabuła jest przemyślana, spójna, a zakończenie tak przedstawione, że wszystkie elementy wskakują w swoje miejsce. Trochę szkoda, że autor nie skusił się na poprowadzenie wątku kobiety-aptekarki, a zastąpił ją kobietą-żoną męża, ale rozumiem, że to oddało lepiej klimat epoki.
Kostiumowa, historyczna, w klimacie. Dobra książka na kilka wieczorów, ale takich bez strachu. Dla mnie grozy tu nie było, ale doceniam prowadzenie akcji i pomysł.