Tak jak niegdyś Chris Carter powołał słynnych agentów (Muldera i Scully) by stawić czoło niewyjaśnionym zjawiskom, tak i Graham Masterton ma swoją „specjalną” parę londyńskich detektywów, którzy rzucani są do najbardziej niepojętych spraw w mieście.
„Dzieci zapomniane przez Boga” to druga część cyklu o Jerrym Pardoe i Dżamili Patel, która po szalonym Wirusie otwiera się przed bohaterami z nową zagadką niemieszczącą się w ich najśmielszych wyobrażeniach. Koszmarnie zniekształcone płody, które wbrew logice żyją. Zagadkowe tunele miejskiej kanalizacji, które pochłaniają w swych korytarzach kolejne ofiary. Dwie zgoła odmienne sprawy, które z dnia na dzień ukazują coraz więcej wspólnych cech.
Udane spotkanie. Ciekawa opowieść, ekspresowe śledztwo i jeszcze szybszy finał, który po wspomnianym Wirusie, nie był większym zaskoczeniem. Mimo to, autor dba o spójność wydarzeń i kolejny raz dowodzi, że zwarcie na tle dawnych, ludowych wierzeń z ówczesną wiedzą medyczną tworzy ten wyjątkowy klimat. Tak bardzo charakterystyczny dla Jego pióra.
Ps. Kiedy wraz z bohaterami przemierzałem korytarzami londyńskiej kanalizacji, śledziłem tańczące po ścianach światła latarek i wsłuchiwałem się panujące tam dźwięki, moje pierwsze skojarzenia powędrowały w kierunku książki „Dziecko ciemności” Grahama Mastertona. Zdumiewająco podobny klimat, i choć tu Londyn, tam Warszawa, to z biegiem stron tych podobieństw można wychw...