Gdy pewnego grudniowego poranka próg domu dziecka przekracza tajemniczy gość, to właśnie jego obecność wydaje się być spełnieniem dziecięcych marzeń, przynosząc im niemal wszystko, czego pragnęły. I choć urok opiekunki Glorii wydaje się być nieodparty, w murach domu jest ktoś sceptycznie nastawiony do nowego wychowawcy. Pewnego dnia tuż przed Bożym Narodzeniem, w domu dziecka zaczyna się ciąg niepokojących wydarzeń, do którego Gloria zdaje się być kluczem. W klaustrofobicznych murach sierocińca narasta panika, która momentami przybiera kształt zbiorowej histerii i nikt już nie wie, co jest prawdą, a co snem.
Zwlekając się z wysłużonej kanapy, podeszła do lustra wiszącego na ścianie, tuż obok zegara. Poprawiła swoje włosy i wydęła wargi do samej siebie, ze zdziwieniem zdając sobie sprawę, że mimo przykrych wydarzeń ostatnich dni, wygląda na spokojną i rozluźnioną. Właśnie poprawiała sobie wrzosową apaszkę na szyi, gdy w stojącym naprzeciwko okna odbiciu lustra dostrzegła jakiś nieznaczny ruch. I wtedy usłyszała to ponownie.
Coś skrobało. Odwróciła się i z wielkim szokiem, który odebrał jej zdolność do wydania jakiegokolwiek dźwięku, zobaczyła za oknem młodą, męską twarz, ze spłaszczonym od przyciskania do szyby nosem. Był trupio blady, jak gdyby zamarzł, i przywarłszy mocno do szyby, skrobał ją paznokciami, jakby zamierzał zdrapać cały mróz, który zasłaniał mu widok na wnętrze.”