Lubię autorów, którzy kreują własny literacki świat i pozwalają bohaterom swoich książek na swobodną wędrówkę między nimi. To bywa denerwujące, jeśli słabo zna się twórczość danego pisarza, ale w przeciwnym przypadku sprawia naprawdę masę frajdy i ja ją miałam przy odkrywaniu kogo tym razem Alek Rogoziński zdołał zmieścić w tej powieści.
"Śmierć w blasku fleszy" to opowieść o świecie mody. Jeżeli zdecydowalibyśmy się podzielić celebrytów na różne kategorie, to ta związana z pokazami i projektowaniem byłaby tą, na której znam się najmniej. Z premedytacją ignoruję wszystko, co z nią związane, nie kojarzę prawie w ogóle modelek, ale nawet ja wyłapałam karykatury tych gwiazdeczek.
Jednak od początku, mamy tutaj przede wszystkim Dominikę i Mariusza, którzy pojawiają się też w innych książkach autora. To przyjaciele zajmujący się organizacją różnych eventów, ale z pewnością trudno byłoby im zaplanować takie atrakcje dla uczestników pokazu modu, jakie zgotował im los.
Kończy się to wszystko dramatycznie, a my poznajemy całą historię w dość specyficzny sposób przez konstrukcję powieści. Alek Rogoziński mocno pomieszał chronologię wydarzeń, dzięki czemu proces dochodzenia był jeszcze ciekawszy, bo znane nam były tylko wyrywki, bardzo powoli układające się w pełny obraz sytuacji.
Śledztwo prowadzi policjant, któremu chyba należałoby stworzyć jakieś oficjalne stanowisko w stylu komisarza od spraw celebrytów, czyli doskonale już znany z innych komedii autora, Krzyszt...