„Saturnin” to napisana przez autora alternatywna historia własnej rodziny. Historia łapiąca za serce, smutna i grająca na emocjach. Dopuszczenie do głosu przeszłości, która nie miała szansy zaistnieć i osób, których życie urwała wojna.
Niemal w każdym zdaniu wyczuwa się tak charakterystyczną dla autora nutę nostalgii, intymności rodzinnych relacji, w których czasem cisza krzyczy głośniej, niż słowa. Nikt tak jak Jakub Małecki nie potrafi ubrać w emocje rzeczywistości, pisać tak cudownie i magicznie o zwykłym życiu i małych rzeczach, które się na nie składają.
To opowieść widziana z różnych perspektyw, w której przeszłość, zepchnięta w niepamięć, domaga się ujawnienia, by posklejać rozbite rodzinne relacje, by odpowiedzieć na niezadane głośno pytania. Opowieść o tragediach kładących się cieniem na całym życiu, poszukiwaniu własnej tożsamości, niespełnionych marzeniach i oczekiwaniach.
W tak subtelny sposób autor kreśli relację pomiędzy Tadeuszem, a Irką, że czytając czułam, jak robi mi się ciepło na duszy, a serce aż wyrywa się z tęsknoty za tak pięknym uczuciem, tak pełnym zrozumieniem.
Z każdą kolejną książką autor wciąga nas coraz głębiej do rzeki pełnej emocji, z której ciężko wydostać się na brzeg, by powrócić do rzeczywistości. Przenosi nas w magiczny świat, mimo, że pozornie zwykły i często potwornie smutny, to zaczarowany słowami i emocjami. Jeśli jeszcze nie znacie prozy autora, t...