Saturnin recenzja

SPRAWDZAM

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Rudolfina ·6 minut
2020-10-09
13 komentarzy
26 Polubień
O, jakim pięknym, poetyckim językiem ta książka jest napisana!
O, jak biegle autor potrafi posługiwać się słowem!
O, jakie ładne buduje zdania!
O, jakie barwne tworzy metafory!
I to by było na tyle, jeśli chodzi o zachwyty nad tą książką.

Pięć lat temu ukazał się „Dygot” Jakuba Małeckiego. Wzbudził entuzjazm wielu czytelników, ale mnie niespecjalnie zachwycił. Było mi zwyczajnie żal, że powieść miała w sobie wielki potencjał, który nie został wykorzystany. Pięć lat to jednak wystarczająco dużo czasu, żeby pisarsko wydorośleć i rozwinąć skrzydła, dlatego wróciłam do autora, aby przekonać się, na ile mu się to udało.

Tak gdzieś do połowy wciąż jeszcze miałam nadzieję, że będzie dobrze, ale im bliżej było końca, tym bardziej przyjemność z obcowania z pięknym słowem i opowiadaną historią gdzieś znikała, zamieniając się w uporczywe, podprogowe dochodzenie, dlaczego tym razem tak bardzo nie chce mi się tej książki czytać. Powodów znalazłam wiele.

Zaczyna się całkiem nieźle. Mamy trzydziestolatka o oryginalnym imieniu Saturnin, które nie wiadomo skąd się wzięło i tajemnicę dziadka, który nagle znika. Jest nadzieja, że dzieje się tak nie bez powodu, a wyjaśnienie obu tych tajemnic będzie miało znaczący wpływ na losy naszego bohatera. Nadzieja okazuje się płonna. I to jest pierwszy zawód.

Niefortunny wydaje mi się pomysł formalny, aby prowadzić narrację z punktu widzenia trójki bohaterów, ale za każdym razem w pierwszej osobie. O ile sprawdza się to w przypadku Saturnina, to wprowadzenie takiej samej narracji dziadka powoduje, że to jego zaczynamy traktować jako głównego bohatera i gubimy wątek wnuczka, który przez połowę książki wydawał się najważniejszy. A już narracja pierwszoosobowa trzeciej postaci, kiedy dopiero na końcu wyjaśnia się, kim ona jest – wprowadza chaos. Nie wiem dlaczego Jakub Małecki ukrył przed czytelnikiem, kto jest trzecim narratorem. Może zasugerował się świeżo przeczytanym kryminałem jakiegoś polskiego autora, który wziął sobie za punkt honoru, aby czytelnika zaskoczyć? Przecież gdybyśmy wcześniej wiedzieli, kto prowadzi narrację, mielibyśmy do niej stosunek emocjonalny, a tak, zastanawiamy się przede wszystkim kto to mówi i czytamy piękne, lecz niewiele znaczące bez kontekstu zdania. Nie zdradzę, czyj jest trzeci punkt widzenia. Jeśli sięgniecie po tę książkę, musicie męczyć się sami.

Kłopoty z przebrnięciem przez tę powieść będą mieć czytelnicy, którzy posiedli umiejętność czytania ze zrozumieniem. Co chwila będą zmuszani by dociekać, co autor miał na myśli. Jeśli, nie daj Boże, przerwiecie lekturę przed zaśnięciem, w miejscu, gdzie na przykład bohater wciela się w węża i znajduje się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co, kiedy powrócicie do czytania rano, będziecie zmuszeni cofnąć się o kilka stron, żeby zorientować się, o co chodzi. Autor co chwila faszeruje nas nowymi tajemnicami, mając zapewne nadzieję, że jest to dobra metoda na przyciągnięcie uwagi. Niestety, efekt jest taki, że największą tajemnicą pozostaje przesłanie tej książki. Domyślam się oczywiście, co autor chciał powiedzieć, tylko, niestety, zupełnie mu nie wyszło.

Rzeczywistość w „Saturninie” tak bardzo miesza się z wyobraźnią narratorów/bohaterów, że bardzo trudno oddzielić jest prawdę od fikcji. Trochę mi to jednak przeszkadza w odbiorze, kiedy nie mam pewności, czy bohater leży w sianie, w stodole, czy tylko wydaje mu się, że leży. Oczywiście, można się nad tym nie zastanawiać i lecieć z czytaniem dalej, ale ja tak nie potrafię. Nie wystarczą mi emocje, potrzebuję treści. Chcę zrozumieć co czytam, więc rozbieram zdanie na czynniki pierwsze:

Nabrzmiały pytaniami [na razie jasne], Tadeusz opada coraz głębiej [przenośnia li to, czy jawa? w siano opada w tej stodole czy zapada się w sobie?], chyba choruje i chyba pije bimber znaleziony w czyjejś piwnicy [narrator sprawiający do tej pory wrażenie wszechwiedzącego powinien wiedzieć takie rzeczy], schudł, znowu zarósł na twarzy [dlaczego o tym narrator wie, a wcześniej tylko przypuszcza?], budzi się czasem w nocy, a czasem za dnia [to budzenie za dnia wznieca mą niezaspokojoną ciekawość], dokądś chodzi i coś robi [narrator dobrze wie, co robi, i wie to czytelnik, na podstawie tego, co wcześniej przeczytał, po co więc to niedomówienie?], zapamiętując niewiele [jeśli niewiele z tego co robił zapamiętał, to skąd jego trauma?].”

Skąd biorą się te uniki autora? Mam teorię, która niestety potwierdza moją wcześniejszą diagnozę, sformułowaną w recenzji „Dygotu”: Małecki chodzi na skróty. Niedopowiedzeniami i poetyckimi odniesieniami maskuje niedociągnięcia w psychologii postaci i brak wiarygodności historycznej. O wiele przecież wygodniej napisać „dokądś chodzi i coś robi”, niż wyjaśnić, w jaki sposób przez pięć lat udało się jednej z kluczowych postaci w tak ekstremalnych warunkach przeżyć. Każdy, kto zna choć trochę realia II wojny światowej powiedziałby – to niemożliwe, to bajka. No dobrze, możliwe, ale żeby w to uwierzyć musielibyśmy poznać konkrety, a nie ogólniki. W nieprawdopodobną historię przetrwania Władysława Szpilmana wierzymy, bo dostajemy dowody. Małecki natomiast wymiguje się od konkretów jak może (to prawda, pomysłowo), opisując rzeczywistość wojenną z punktu widzenia bohatera-węża. Nie chce mu się rzetelnie zdokumentować tematu (tu mógłby wziąć przykład ze Szczepana Twardocha, który realia wojenne opisuje niemal fotograficznie, jakby sam żył w tamtych czasach) licząc na to, że współczesny czytelnik, który wiedzę o wojnie czerpie z „Tatuażysty z Auschwitz” i podobnych bzdur, uwierzy mu na słowo. No cóż, można i tak.

Saturnin” więcej obiecuje, niż daje. Zostajemy uprzedzeni o strasznej tajemnicy dziadka, która zaważyła na całym jego życiu, nastawiamy się na niewiadomoco, a okazuje się, że…

Nie przekonuje mnie przyczyna traumy dziadka, ani to, że trauma ta przeniosła się, jak karma na jego córkę i wnuczka. Żeby nie spoilerować: wiem, że pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków wojnę zna tylko ze słyszenia, i bardzo dobrze, niech już zawsze tak będzie. Ale nawet najmłodsze pokolenie powinno chyba wiedzieć, że na prawdziwej wojnie zabija się ludzi. Że na tym właśnie polega wojna: samemu można zostać zabitym i trzeba zabijać, żeby przeżyć. Życie nie ma żadnej wartości. Zabijanie żołnierzy wroga jest celem. Nie trzeba się tego wstydzić. Takie są zasady. Na wojnie umierają ludzie. Na wojnie traci się bliskich. Nie było w Polsce rodziny, która w czasie ostatniej wojny nie doświadczyłaby straty. I cały, ponad trzydziestomilionowy naród musiał z tym żyć i z tym sobie radzić. Dziewięćdziesięciopięcioletni dziadek Saturnina tego nie rozumie? I wciąż rozpamiętuje swoją wojenną niby-traumę? Po siedemdziesięciu pięciu latach!?! Przepraszam, ale kompletnie w to nie wierzę.

Satysfakcji nie przynosi również wyjaśnienie tajemnicy niezwykłego imienia. O tym, że nazwał tak wnuka dziadek na cześć wojennego przyjaciela dowiadujemy się bardzo szybko. Znów oczekujemy, że dziadek zawdzięcza przyjacielowi niewiadomoco, a okazuje się, że właściwie, to… nic takiego.

Przeszkadza mi również, że autor, chociaż tak hojnie rozdaje niedomówienia i uniki, to pewne tezy wbija nam do głowy młoteczkiem. Takie świetne zdanie o matce (bez ironii): „Próbuję zrozumieć, kiedy nastąpił ten moment, w którym kobieta wierząca, że pewne rzeczy w życiu można zmienić, pozwoliła, by te właśnie rzeczy zmieniły ją w kobietę niewierzącą w nic…” I już wiem wszystko, i już mi wystarczy, żeby się zachwycić, ale nie, to nie koniec, trzeba dokończyć, żeby czytelnik nie miał żadnych wątpliwości: „…niewierzącą w nic oprócz skarlałego Boga, który ukrywa się w pełnym ornamentów kościele w Radziejowie, bo nigdzie indziej go nie chcą”. No, w paru miejscach chyba jednak wciąż Go chcą. I po co ta wstawka, skoro temat religijności matki już więcej się nie pojawia i nie ma dla tej historii żadnego znaczenia?

Nie mogę powiedzieć, że „Saturnin” mnie zawiódł, bo nie oczekiwałam wiele. Wielbiciele autora mogą spać spokojnie. Nie będę zakłócać ich dobrego samopoczucia prowokacyjnymi recenzjami. Raczej nie wrócę do Jakuba Małeckiego w ciągu następnych pięciu lat.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-10-09
× 26 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Saturnin
Saturnin
Jakub Małecki
7.6/10

Jestem błyszczącym, jasnym wężem i sunę przez poszycie. Głęboko we mnie tkwi gorące miejsce, które pulsuje w rytm lasu. Kiedyś miałem twarz i imię. Przez błąd na bilecie kilkuletnie Satek wierzy...

Komentarze
@Johnson
@Johnson · około 4 lata temu
Bardzo dobra recenzja, ale jednocześnie bardzo zasmucająca. Małeckiego Jakuba kolejne książki połykam wręcz podskakując z zachwytów. Póki co nie zawiódł mnie ani raz jeden. Smutno by było, jeśli Pan Autor popadł w megalomanię własnych poetyckich wyzęwnętrznień. Mam na tapecie. Będę sprawdzał i ja.
× 5
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Jak do tej pory Ci się podobał, to teraz też Ci się spodoba. Fani już tak mają ;-)
× 1
@Johnson
@Johnson · około 4 lata temu
Fani, nie wiem czy to dobre słowo, po prostu doceniam dobrą książkę. Choć fakt, pisarza lubię. Ale no zobaczymy zobaczymy :)
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
U u mnie, już z drugim Małeckim nie zaiskrzyło :-)
× 2
@Betsy59
@Betsy59 · około 4 lata temu
Przyłączam sie do pochwał. Świetna recenzja. Ja też zamierzam przeczytać Saturnina. Do tej pory czytałam Małeckiego tylko Ślady i bardzo mi się podobały.
× 5
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Dzięki. Nie zniechęcam, tylko ostrzegam 😉
× 2
@almos
@almos · około 4 lata temu
Bardzo dobra recenzja! Muszę przeczytać, żeby zobaczyć, czy mam podobne odczucia.
× 5
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Dzięki. Przeczytaj. Bardzo jestem ciekawa Twojej opinii. Może ja po prostu czegoś tam nie widzę? Może się czepiam niepotrzebnie?
× 2
@Mackowy
@Mackowy · około 4 lata temu
Pierwsza tak jednoznacznie negatywna recenzja tej książki, ale w pełni uargumentowana ocena. Muszę wreszcie coś Małeckiego (oprócz Dżozefa) przeczytać.
× 4
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
On jest, oczywiście o niebo wyżej, niż to, co się dzisiaj publikuje. Ale aspiruje do "poważnej" literatury, i to moim zdaniem nadużycie.
× 3
@oliwa
@oliwa · około 4 lata temu
Przekonałaś mnie tą recenzją, że to książka nie dla mnie. Te same rzeczy by mnie uwierały.
× 4
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Mnie zawsze uwiera brak logiki i niefrasobliwe traktowanie historii. Nie wszystkim to przeszkadza.
× 2
@oliwa
@oliwa · około 4 lata temu
Tak. I oniryczne (psychopatologiczne?) zapchajdziury łatające fabułę.
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
No właśnie. Zamiast.
× 2
@MgorzataM
@MgorzataM · około 4 lata temu
Dzięki za tę recenzję. Swoją znajomość z twórczością JM zaczęłam od "Dygotu" i, tak jak Ty, oceniłam na 5gwiazdek. I postanowiłam nie wracać. Swoją recenzją "Saturnina" utwierdziłaś mnie w powziętej decyzji. Właściwie trochę się cieszę, że nie jestem sama:)
× 3
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Uff, ja też się cieszę. Co za ulga.
× 2
@Jagrys
@Jagrys · około 4 lata temu
Miażdżysz. Tak po prostu. Esencjonalnie i plastycznie; lepiej nawet niż sam Małecki.
Ty chociaż przez "Saturnina" przebrnęłaś. Ja odpadłam po kilku stronach. Bardzo dobry tekst. Bardzo.
× 3
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Dzięki. Ja dopiero przy wojnie zaczęłam wymiękać. Ale dałam radę 😉
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · około 4 lata temu
Świetna recenzja, może kiedyś po nią sięgnę.
× 3
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Ciekawa jestem Twojej opinii :-)
× 2
@kasiarz1983
@kasiarz1983 · około 4 lata temu
Czekam na przesyłkę książki. Powiem szczerze, jest to pierwsza recenzja, która nie wychwala Saturnina pod niebiosa. Wcześniej czytałam same "ochy" i "achy".Teraz jestem ciekawa jeszcze bardziej.👍🙂
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Bo wcześniej pisali zagorzali wielbiciele. Jak się kocha, to się wad nie widzi 😉
× 1
@OutLet
@OutLet · około 4 lata temu
O, nie zawsze. Ja kocham Anttiego Tuomainena, a ostatnią jego książkę skrytykowałam. :) Z bólem serca, ale jednak.
× 3
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
@lmr, wyjątki potwierdzają regułę 😉
× 2
AD
@adrianna.preisner · prawie 3 lata temu
Książka słaba, a recenzje na jej temat uświadomiły mi, że nie wartko kierować się recenzjami!!! Zatem czym kierować się...? Nie byłam w stanie doczytać do końca Saturnina. Przepraszam, jeśli kogoś urażę, ale są to trochę takie „wypociny domorosłego pisarza”. Podobały mi się niektóre opisy wsi, zapachów, zwyczajów, rozterek, takie prawdziwe, szczere do bólu, ale to wciąż za mało.
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 3 lata temu
Małecki ma lepszą prasę, niż jest wart, ale to dlatego, że mało jest teraz autorów, którzy są więcej warci, niż on. Koło się zamyka.
@bukszelf
@bukszelf · ponad 3 lata temu
Jestem właśnie po lekturze (a właściwie po audiobooku) i cieszę się, że trafiłam na Twoją opinię, bo myślałam, że będę jedyną osobą, której się ta książka kompletnie nie podobała. Nie umiałam jednak sama nazwać co konkretnie mi się nie podoba, dlatego cieszę się, że wplotłaś kilka przykładów i mogłam sobie to w głowie ułożyć.
Dobra robota :)
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 3 lata temu
Dzięki!
@Betsy59
@Betsy59 · około 4 lata temu
W punkt, Rudolfina! Właśnie skończyłam czytać i mam takie same odczucia. Ale napisać równie dobrej recenzji nie potrafię. Zresztą po co, skoro jest Twoja :)
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Ufff... dobrze, że tym razem się zgadzamy 😉
× 1
@Antytoksyna
@Antytoksyna · około 4 lata temu
Twoja recenzja jest jak wynik sekcji. Doskonała, same konkrety.
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · około 4 lata temu
Konkretów byłoby więcej, gdyby nie spoilery. Niech czytelnik jednak ma jakaś przyjemność 😉
× 1
Saturnin
Saturnin
Jakub Małecki
7.6/10
Jestem błyszczącym, jasnym wężem i sunę przez poszycie. Głęboko we mnie tkwi gorące miejsce, które pulsuje w rytm lasu. Kiedyś miałem twarz i imię. Przez błąd na bilecie kilkuletnie Satek wierzy...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Po zachwytach nad "Dygotem", "Śladami" i "Święcie ognia" nie mogłam nie sięgnąć po kolejną książkę Jakuba Małeckiego. Tym razem był to "Saturnin". Moje skojarzenie było jednoznaczne: to pewnie opowie...

@karolak.iwona1 @karolak.iwona1

Jest coś pięknego w prozie Jakuba Małeckiego, co powtarzam do znudzenia w każdej recenzji Jego książek. Jest coś pięknego. Tak od pierwszych stron wylewająca się z kart powieści historia zatruwa czyt...

@Johnson @Johnson

Pozostałe recenzje @Rudolfina

Nikczemny narrator
RAKI NA BEZRYBIU

To bez dwóch zdań jest powieść z kluczem. Jeśli ktoś ten klucz zna, będzie mieć dużą frajdę z lektury. Tylko niektóre z występujących w książce postaci, co do zasady już...

Recenzja książki Nikczemny narrator
Błękitna godzina
ARS LONGA, VITA BREVIS

ARS LONGA, VITA BREVIS Mojemu pokoleniu nie trzeba było tłumaczyć tej łacińskiej sentencji (mówię o osobach z maturą). Dziś wydawca tej książki decyduje się przełożyć t...

Recenzja książki Błękitna godzina

Nowe recenzje

Miłość i inne słowa
Najsłabsza książka autorek
@Kantorek90:

Christina Lauren to pseudonim duetu amerykańskich pisarek, Christiny Hobbs i Lauren Bilings, których książki uwielbiam,...

Recenzja książki Miłość i inne słowa
Otchłań zapomnienia
Historia, emocje, prawda i komiksowa jakość...
@Uleczka448:

Są komiksowi artyści i jest Paco Roca - hiszpański autor, którego dzieła są wielkie, ważne, dogłębnie poruszające i zaw...

Recenzja książki Otchłań zapomnienia
BOBEK. Poważny królik o niepoważnym imieniu
Kiedy sen staje się rzeczywistością
@Zaczytanabl...:

Bobek. Poważny królik o niepoważnym imieniu - Zuzanna Samsel Billi to chłopiec, który jest bardzo wrażliwy i empa...

Recenzja książki BOBEK. Poważny królik o niepoważnym imieniu
© 2007 - 2024 nakanapie.pl