„Jeśli oczyścić czas z tego, co na nim zalega, widać wyraźnie jego kształt, wszystkie zgrubienia, przetarcia, rysy i otwory”.
Któż z nas przynajmniej raz w życiu nie wbił sobie drzazgi w rękę, nogę.. w serce. I czy to był kawałek drewna, opiłek metalu, drobina szkła, kolec rośliny czy odłamek kamienia, a może bolesna przeszłość, kłamstwo, zdrada, krzywda, wstyd, krytyka, wina – kluczowym zawsze jest to, jak głęboko ta drzazga utkwiła. Bo jej wyciągnięcie bywa albo proste albo skomplikowane. Czasami da się to zrobić samodzielnie, a niekiedy wymaga pomocy drugiej osoby.. A potem zawsze zostaje rana, po ranie blizna.. A z bliznami, szczególnie tymi na sercu, czasem bywa tak, że łatwo je rozdrapać i otworzyć boląca ranę na nowo..
Jakub Małecki nie raz już pokazał, że pisząc o rzeczach prostych, przyziemnych, codziennych - potrafi wznieść się pomad. Namalować obraz na pozór jednoznaczny, ale nic bardziej mylnego. Bo im podejdzie się bliżej, im spojrzy się uważniej, im otworzy się oczy szerzej, tym bardziej staje się widoczny każdy szczegół nadający sens przekazu. I wtedy okazuje się, że ten z pozoru oczywisty widok wymyka się z ram, a sąsiadujące ze sobą kolory nie są w najmniejszym stopniu przypadkowe, a tworzą przemyślaną, hybrydową i intensywną gamę odcieni ludzkich serc oraz dają ogromną przestrzeń na inwencję własną..
„Sąsiednie kolory” to piękna powieść o relacjach ze światem i ludziach, których można przeczytać, jeśli się to potrafi. O stawianiu ż...