Kiedy sięgałam po Sagę o Ludziach Lodu, miałam obawy, że ze względu na taką ilość tomów, znudzi mi się ona, nim dojdę do końca fabuły. Moje obawy nie były słuszne. Przy 44. części jestem nadal zachwycona klimatem, jaki stworzyła autorka i coraz bardziej z zapartym tchem śledzę dalsze poczytania głównych bohaterów. Przechodziliśmy przez różne magiczne i miłosne przygody kolejnych osób, przeskakując prawie co każdą część z pokolenia na pokolenie. Teraz gdy dotarliśmy znacznie bliżej czasów współczesnych, nadszedł czas na ostateczne starcie wybranych z Ludzi Lodu z Tengelem Złym.
Starcie nie będzie łatwe, przeciwnik ma najokrutniejszych w historii sojuszników i potworne oddziały nie z tego świata. Nasi bohaterowie to mały jeszcze Gabriel, który ma za zadanie spisać wszystko, co się wydarzy, Nataniel, który ciągle w łagodnym usposobieniu szuka swojej wewnętrznej siły, zakompleksiona Tova, pokładająca miłosne nadzieje w towarzyszącym im nie tak dawno śmiertelnie chorym człowieku, tajemniczy Marco i uczłowieczona alrauna – Rune. Jakby zbiór ten nie był wystarczająco nietypowy, to w marszu na niebezpieczne góry towarzyszą im także duchy przodków Ludzi Lodu. Mimo iż w teorii duchy i demony nie mogą umrzeć. Na nich również czyha ogromne niebezpieczeństwo.
Autorka znów wplata różne wierzenia i historię w swoją opowieść. Nasi bohaterowie stawiają czoło mrocznym legendom, by powoli zmierzać do celu. Nie obejdzie się bez strat, w końcu to był bardzo fat...