Czterdziesty pierwszy tom sagi był czymś, na co czekałam, czyli ruszeniem z głównym wątkiem całej serii. Jednak muszę przyznać, że chwilami mnie nudził, choć odsłoniętych zostało wiele ciekawych i ważnych dla treści kart.
W tym tomie właściwie nic się nie dzieje. Cała książka to rozmowa. Potomkowie rodu — w tym mały Gabriel, który jest jeszcze dzieckiem, a czekać go ma ważne i niebezpieczne zadanie — zostali wezwani na posiedzenie. Spotkanie niezwykłe, bo mające miejsce można powiedzieć w zaświatach. Spotkają tam zmarłych z rodu, a także będące po ich stronie demony. Spotkanie ma na celu omówienie informacji na temat Tengela Złego i ustalenie co począć dalej.
Ciekawie było wrócić do postaci z przeszłości. Część z nich już zaczynała ulatywać mi z pamięci. Nie skupialiśmy się jednak na znanych nam wspomnieniach i całe szczęście. Powoli odkrywaliśmy tajemnicę Tengela Złego. Pojawiły się nowe postacie, które żyły przed znanymi nam z pierwszej części Tengelen Dobrym i Silje. Dzięki czemu zyskaliśmy nowe drzewo genealogiczne zamieszczone na końcu książki. W końcu mogliśmy się dowiedzieć, co działo się w tym dotąd nieopisanym czasie z dalekiej przeszłości. Poznać pierwszych potomków zła i początki historii przeklętego rodu. Następuje podział między sojuszników i wrogów.
Z jednej strony ten tom był ciekawy i potrzebny z drugiej zabrakło w nim trochę dynamiki. Była jednak świadomość, że może być on takim post...