Twoja miłość daje mi życie, gorycz zamienia w tęczę smaków, a moje serce w Twoich dłoniach jak w kołysce z marzeń utulone, cichutko śpi... A nas zgubionych w pętli czasu, w ogromie chwili, w mgnieniu wieczności, miłość prowadzi jak złoty kompas, i chociaż zdarza się nam błądzić kochanie a słońce przyćmi przelotna chmura to serce moje Twoją dłoń znajdzie, i wtuli się czerpiąc siłę by trwać...
W kwestii romantyczności to ja mam taką historyjkę. Razem z narzeczonym, obecnie mężem, wybraliśmy się do wiadomego sklepu, bym mogła sobie wybrać wiadomy pierścionek. Wybrałam, narzeczony uiścił stosowną opłatę, wyszliśmy na ulicę. Po czym wyciągnął w moją stronę puzdereczko i rzekł: "No to masz". A na pytanie, dlaczego tak romantycznie - "przecież to tylko formalność". A poza tym w domu wszyscy zdrowi, dziewiąta rocznica ślubu za pasem. ;-)
hehe ja się trochę pogubiłem w tym szczególnym dniu, wigilia, rodzice i zamiast uklęknąć przed moją wybranką, wstałem niczym żandarm i wręczyłem Jej pierścionek. Cóż... nie było jak w filmach, ale trwamy... 15 lat kredytu już ogarnięte ;)
@Wiesia, dlaczego głupia? Ja właśnie uważam, że nie powinno się trzymać takich rzeczy z przeszłości, skoro coś było, ale się skończyło. Choć to może indywidualna sprawa, jak sobie teraz myślę...
Jeśli chodzi o mnie to trzymam różne dziwne rzeczy typu muszelka znad oceanu i fasolki w kształcie serca, trzymam kartki od męża, ale listy od różnych kolegów to nie. Jak i moich do nich. Kiedyś znaleźliśmy listy miłosne go mojej chrzestnej od adoratorów za piecem babci, z lat 60-tych. Wierszem pisane, typu 'Miłość bez granic bezdenna głębino, kiedy Cię ujrzę ty moja dziewczyno...' i Tak cała strona... Śmiesznie i zabawnie, ale trochę kosztem jakiejś dawnej miłości, albo zauroczenia... O nie. Szymborskimi nie jesteśmy, Kafkami też nie, więc zostawmy pewne rzeczy ogniowi...