Latem czytam mniej, wakacyjne wyjazdy, pogoda sprzyjająca spacerom, więcej atrakcji na mieście, wiadomo, ale w tym roku ten czytelniczy kryzys przyszedł szybciej i jest bardziej intensywny niż zwykle. Może to przez te temperatury sięgające już 30 stopni Celsjusza? 😎
Maj się zbliża ku końcowi, a ja mam przeczytane zaledwie 8 książek (przy dotychczasowej miesięcznej normie 26). Przy czym nawet nie była to beletrystyka a.k.a prawdziwe książki — same komiksy, bajki dla dzieci albo albumy z obrazkami, poza jedną pozycją cyberpunkowego science fiction, czyli zasadniczo też bajką, tylko dla dorosłych. Powiedziałabym, że mało ambitnie 🤓
Ale jak mam teraz chwilę czasu i przychodzi mi do głowy: "A może by tak książkę poczytać?", to pojawia się od razu takie wewnętrzne: "Błeeee... książkeeee... nieeee...". Chyba mi się zwoje przegrzały od upału 🤯
Czasem się na taki stan mówi blokada czytelnicza, na wzór blokady pisarskiej, ale ja to wolę sobie nazywać "syndromem przeksiążkowania", takie zaburzenie w spektrum książkoholizmu. A w tym roku dopadła mnie widocznie jakaś wybitnie złośliwa odmiana... 🤪
Miewacie tak czasem? Macie na to jakiś sposób?
Pomocy! 🙃
PS. Wczoraj zaczęłam oglądać serial "Outlander", 7 sezonów, 101 odcinków, na jakiś czas wystarczy, ale co potem??? 😅