W miasteczku Średnie, w niezbyt dużym, nieco zaniedbanym domu, położonym na skraju lasu, z dala od zabudowań mieszkał do niedawna, zanim umarł Feliks Starzecki, na którego wszyscy mówili Trupielec. Był najstarszym mieszkańcem miasta, a jego odejście spowodowało, że na jaw wyszły sekret, o których mieszkańcy nie mieli pojęcia. Okazuje się, że dziwak, którego wszyscy tak postrzegali, bardzo dawno temu przeżył coś, co odmieniło jego życie już na zawsze.
Z twórczością pani Joanny zetknęłam się w marcu tego roku przy okazji tytułu Dębowe uroczysko, już wtedy czując, że mam do czynienia z wrażliwą duszą. Nie spodziewałam się, że w tej kwestii autorka przejdzie samą siebie i napisze historię, która złamie niejedno czytelnicze serce. Historia pana Feliksa jest wielowarstwowa nie tylko pod względem fabularnym, ale też emocjonalnym. Przechodziłam od wzruszenia, po złość, przez miłość do żalu. Takiego rollercoastera w obyczajówce bardzo mi brakowało. Cieszę się, że doświadczyłam tego właśnie w powieści pani Joanny.
Podczas czytania książki, moje skojarzenia zmierzały w kierunku opowieści z dzieciństwa. Mam na myśli Tajemniczy ogród. Trochę za sprawą zagadki niebieckiego ogrodu, trochę też pewnie dlatego, że autorka opowiadała historię pana Feliksa w bajkowej otoczce, tym samym zabierając nas w świat nierzeczywiście — rzeczywisty. Kiedy zamykam oczy, niebieski ogród jest tak bardzo rzeczywisty i namacalny, że aż żal mi unosić powieki. Zostawiam was z tym zaczaro...