,,Chleb był dla niej do tej pory sprawą oczywistą, bo pojawiał się na stole każdego dnia za sprawą kuzynki Stefanii, która pracowała w piekarni. Tutaj o każdą rzecz trzeba było się postarać. Nie była przyzwyczajona do fizycznej pracy ani do codziennego krzątania się, a wyglądało na to że właśnie na tym opiera się funkcjonowanie w gospodarstwie".
Wzruszająca historia o Helenie i Antonim, którzy nie spodziewali się, że po czasach wojny los się do nich uśmiechnie. Tym bardziej, że będą mieli kozę, którą chyba samo szczęście im podesłało. Jednak nie takiego miejsca bohaterka oczekiwała. Dziurawy dach, szczeliny między oknami i reszta bardzo starych mebli upchanych po kątach. Domek, który można uznać za szopkę musi im wystarczyć. Kiedy wraca myślami do bogatego życia, które wiodła zanim ją tu przywiózł czuje smutek i zaniepokojenie. Jednak kiedy on zadaje jej kolejne pytanie, czy z nim zostanie, gdzieś tam wewnątrz niej, kiedy przypomina sobie co dla niej przeszedłbudzi się dla niego uczucie współczucia. Decyduje, że nie ma rzeczy niemożliwych i jakoś sobie poradzą. Jednak rankiem, kiedy zbudziła ich burza Helena zaczyna się niepokoić. Koza niekoniecznie darzy ją zaufaniem i nie pozwala się doić. Ona sama przyzwyczajona do krowiego mleka nie bardzo może się przemóc do innego. Na dodatek żeby zjeść chleb, muszą wpierw kilka razy przemielić ziarno w maszynce do mięsa, a następnie z wątłej jakości mąki upiec ten chleb. Ta praca zaczyna ją załamywać, gdyż kiedyś ktoś dla...