Cieszę się, że Windsor Horn Lockwood III wreszcie doczekał się własnej serii i przestał być jedynie zmanierowanym, bogatym cieniem Myrona Bolitara. Cieszę się, że wreszcie dostał swój głos, tak charakterystyczny dla jego postaci: pełen sarkazmu, ironi i specyficznego poczucia humoru.
Win to taki Cobenowy Sherlock Holmes. Nieprzyzwoicie bogaty, nieprawdopodobnie zmanierowany, nieprzeciętnie inteligentny, ze skłonnością do przemocy: „Lubię przemoc. Bardzo ją lubię. Nie uciekam się do niej dla innych. Stosuję ją dla samego siebie. I to nie tylko w ostateczności. Walczę, kiedy tylko mogę. Nie staram się unikać kłopotów. Szukam ich” – to właśnie Win. Przy czym jest diablo skuteczny i na poziomie indywidualnie pojmowanej sprawiedliwości empatyczny i przekonany o słuszności swojego postępowania.
Co wspólnego mają ze sobą sprawy, które dzielą dziesięciolecia? Szóstka z Jane Street, porwanie Patricii Lockwood, kradzież dzieł sztuki i zabójstwo wuja Aldricha… jak to się łączy i czy w ogóle? Oczywiście Win odpowie na wszystkie te kwestie, a Wy będziecie zaskoczeni odpowiedziami równie bardzo jak ja byłam.
Coben już nie raz udowodnił, że jest mistrzem w budowaniu napięcia i w stawianiu coraz to nowych znaków zapytania. Opowieść bardzo płynna, z mnóstwem dialogów w iście cobanowskim stylu. Spotkamy w niej również wiele postaci, które znamy z serii Myronowej i tej poświęconej bratankowi Myrona.
Czytało się świetnie. Polecam.
Jeśli aut...