Wakacje, słoneczna Barcelona, piękne plaże i do tego ci przystojny surferzy... Można się rozmarzyć, prawda? W takie klimaty zabiera nas tym razem N.Sońska w "Hiszpańskim Love story".
Love story w tytule sugerowałoby lekką, miłosną opowieść i w zasadzie z takim nastawieniem sięgnęłam po książkę. Jakież było moje zdziwienie, gdy już na początku autorka zrzuca na czytelnika bombę w postaci tragicznego wydarzenia. Ale spokojnie, wbrew pozorom to nie jest smutna opowieść. Choć rzeczywiście są i przykre momenty i relacje. Najbardziej zabolało mnie traktowanie Glorii, głównej bohaterki, przez jej rodziców. Na szczęście a Hiszpanii dziewczyna znalazła kogoś, kto choć na chwilę pozwolił jej o tym zapomnieć i na powrót cieszyć się życiem i nie przejmować rzeczami, na które nie ma się wpływu.
Opowieść utrzymana jest w lekkim tonie, ale jednocześnie porusza ważne i trudne tematy jak strata najbliższej osoby, ciężar tragedii, z którym trzeba się zmierzyć oraz konsekwencje błędów z przeszłości. A co poza tym? Dużo pozytywnych wibracji, chwytania życia za rogi, stanów zakochania i beztroski oraz dzielenia się tym, co najlepsze.
Skończyłam czytać z lekkim niedosytem i wrażeniem, że ostatnie strony były pisane na prędce. Wszystko działo się bardzo szybko, było kilka niedopowiedzeń i otwartych furtek. Nie chodzi mi o przesadne rozciąganie wydarzeń, bo wtedy to się ciągnie jak flaki z olejem i człowiek się strasznie męczy przy czytaniu, ale wystarczyłoby nieco...