Nie warto skreślać kogoś już na starcie. Do takich wniosków można dojść po przeczytaniu „Piosenek (nie)miłosnych” Natalii Sońskiej. Czasem trzeba spojrzeć na sytuację oczami drugiego człowieka, żeby zrozumieć, co nim kierowało w jego postępowaniu. Sama pochopnie oceniłam Igora po przeczytaniu pierwszej części serii – „Listów (nie)miłosnych”. Tam poznajemy historię z perspektywy Zosi, dziewczyny, którą Igor porzucił, zostawiając jej tylko list. Dopiero teraz okazuje się, jakie były prawdziwe przyczyny odejścia chłopaka i co nim kierowało. Okoliczności rzucają na całą sytuację trochę inne światło, jednak mimo wszystko nadal uważam, że Igor zachował się bardzo egoistycznie. Jego decyzje sporo namieszały w życiu innych ludzi. To, co mnie wkurzało najbardziej w jego postępowaniu, to naiwne myślenie, że wszystko potoczy się po jego myśli.
Pierwsza część mnie nie porwała, choć bohaterowie budzili różne emocje, a to w książkach bardzo cenię. Czy zatem drugi tom był lepszy? Ośmielę się stwierdzić, że tak, choć sama historia była bardzo banalna. Kryje się jednak pod nią drugie dno, odbywamy podróż w głąb ludzkiej psychiki, doświadczamy wewnętrznej przemiany głównego bohatera, przeżywamy wraz z nim chwile słabości i zwątpienia. To powieść o trudnych życiowych decyzjach i konfliktach rodzinnych zakorzenionych bardzo głęboko, przez które cierpią kolejne pokolenia.
Historia Igora to opowieść pełna smutku, bólu i nostalgii, ale dająca...