Mą bożę... jakie to było dobre, najdobrzejsze od dawna! Kiedy czytałam "Dywan z wkładką", myślałam, że bardziej się już nie da. Ale otóż, da się! Marta Kisiel umie w bardziej, możecie mi wierzyć. Strach pomyśleć, ile się uchichram, jeśli kiedyś (mam nadzieję!) pojawi się trzeci tom tereskowych akcji i atrakcji.
Tym razem żeńska część mniej lub bardziej Trawnych w liczbie czterech pań i psicy wyrusza do spa, gdzie atmosfera sielska i anielska ma pomóc im wypocząć i uskutecznić mnóstwo fantastycznych zabiegów upiększających. Nietrudno się domyślić, że każda z nich ma swój cel, do którego zamierza dążyć. Jednakże zestaw pań Trawnych jest iście wybuchowy, co sugeruje pewne perturbacje... Tereskę do tego wyjazdu zachęcił Andrzej, więc właściwie... to wszystko, co się wydarzyło, to jakby jego wina. A co się wydarzyło? Żeby Wam nie psuć zabawy spoilerami, napiszę tylko, że na kartach powieści napotkacie bucowatego zbrodzienia, którego wybrane panie Trawne będą niezmordowanie tropić. Będą też poszukiwać TRUPA, a jakże. Po drodze pojawią się atrakcje w postaci uczulenia na zabieg z laktozą, zniknięcia sąsiadki z domku obok, kopiącego po nocy podejrzane rzeczy faceta, a także pewnej bździągwy z chudymi nogami. No mówię Wam, dzieje się wiele.
Akcja jest dynamiczna i wciąga jak wodny wir. Wątków jest pod dostatkiem, aby wystarczyło na wszelkiego rodzaju wybuchy głupawki i śmiechawki, więc nie wiem, czy należy tę ksią...