Było już całkiem ciemno za oknem, gdy zasiadłem wygodnie w fotelu, by pogrążyć się w czytelniczym niebycie z tą antologią. Kocyś oraz gorąca herbata z miodem i cytryną tylko mi to ułatwiły. Wyruszyłem więc w tę tajemną podróż po różnych autorskich opowiadaniach.
Czytane opowiadania plątały mi myśli. Miałem nieodparte wrażenie, że COŚ za mną podąża, COŚ mi cały czas towarzyszy. Czułem lęki i niepewności, a w niektórych momentach także przyjemności. Odczuwałem momenty - pomiędzy - gdy miałem poczucie, że przenikam w te opowiadania i mimowolnie staję się ich bohaterem. Głodny wrażeń chłonąłem te myśli i odczucia. To było zaskakująco przyjemne.
Antologia jest zbiorem 12 samodzielnych historii. Każda ważna. Każda inna. Nawet nie będę podejmować się próby ich oceniania czy wartościowania. Razem tworzą piękny zbiór, który przeniósł mnie do nieznanego mi świata z przeszłości i teraźniejszości, rzeczywistości i fikcji, a także przyszłości, która dopiero przede mną.
Jedne z nich wprawiały mnie w radosny, ożywczy stan. Czytając czułem wolność, swobodę i to uczucie... – surowa esencja życia– to pierwotne, piękne złączenie z naturą. Z kolei inne powodowały, że zastanawiałem się nad stwierdzeniem, iż "zdolność adaptacji jest jednocześnie największym błogosławieństwem, jak i największym przekleństwem naszego gatunku ". Czytając je dumałem o celu życia, perspektywach i szansach. Nie ma przecież ucieczki od świata. Świat jest tu i teraz. Otacza mnie. Ja jestem ...