„Dwór mgieł i furii” – właśnie przeczytałam ostatnią stronę. Moje odczucia? Kompletny mix. Przez większość książki nie czułam żadnych emocji. Czytałam w oczekiwaniu na ten moment, kiedy mówisz sobie „ O tak! To jest to !”. Tylko jakoś ten moment nie nadchodził. Więź między Freyą, a Rhysandem rozwijała się w bliżej nieokreślonym kierunku. Niby coś się działo, ale nie tak jakbym tego oczekiwała. Już nawet myślałam, żeby odpuścić sobie czytanie kolejnych części. Ale .....
Ale, w końcu TO przyszło. I te stopare ostatnich stron było mega mocne i dobre. Takie zwroty akcji to ja lubię. I chociaż wiem, że kolejny tom będzie przesycony tęsknotą, to wiem, że oprócz tego będzie intryga. I zemsta. I mam nadzieję, że Freya i Rhys, zemszczą się wystarczająco boleśnie.
A co znajdziemy w drugim tomie? Freya nie chętnie wywiązuje się z umowy z Rhysandem. Z drugiej strony wizyty na Dworze Nocy stanowią całkowite przeciwieństwo do jej egzystencji na Dworze Wiosny. I trzeba to nazwać egzystencją, życiem w złotej klatce. Niestety Tamlin w którymś momencie przesadzi. Zrobi coś na co żadna myśląca kobieta się nie zgodzi. I będzie tego żałował. Ale na żal będzie już za późno. Za to Freya będzie odzyskować poczucie własnej wartości i wolność w otoczeniu nowo poznanych fae i Ilyryjczyków. Będzie odwiedzać różne zakątki Prythianu, przy okazji odkrywając swoje nowe, potężne JA.
Tak więc, tak. Zaczynam kolejny tom #acotar.