Trzeci tom serii “Dwór cierni i róż” zaskoczył mnie swoją objętością. Obawiałam się, że - jak to w przypadku takich grubych książek bywa - książka okaże się przegadana i rozciągnięta na siłę. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Owszem, Sarah J. Maas upchała w ten tom całe mnóstwo wątków, ale żaden z nich nie wydał mi się zbędny czy bezcelowy.
Nie będę wgłębiać się w fabułę, bo ciężko o niej opowiedzieć bez spoilerowania poprzednich części. A dobrze wiem, że - wbrew pozorom - dużo osób wciąż waha się, czy sięgnąć po tę serię. Ja też bardzo długo nie mogłam się zdecydować, a teraz żałuję jedynie tego, że tak późno ją poznałam.
Zdradzę Wam tylko, że “Dwór skrzydeł i zguby” to książka, w której dzieje się naprawdę dużo, ale równie ważną rolę co akcja odgrywają w całej historii relacje między bohaterami - szczególnie tymi drugoplanowymi. Dostajemy też więcej Nesty i Elainy (które naprawdę polubiłam) i poznajemy lepiej historię Mor, Amreny i innych postaci.
Po trzech tomach mogę już chyba przyznać, że uwielbiam tę serię. Ale powiem Wam też, że boję się sięgać po “Dwór Szronu i Blasku Gwiazd”, bo słyszałam o nim bardzo różne opinie i nie chcę zepsuć sobie dobrego wrażenia, jakie zrobiły na mnie te trzy części.