Schematów nie da się uniknąć. On bogaty, przystojny, wysoki. Ona biedna, piękna, drobna. Dzielą, różnią ich słowa, lecz łączy skrywana namiętność. Dostałam rasowy romans historyczny, w którym na wojnie o miłość wszystkie chwyty są dozwolone. Główni bohaterowie przykuwali moją uwagę, lecz ci drugo- i trzecioplanowi również. Niezastąpiony lokaj Peters podbił me serducho, najbliżsi hrabiego i jego przyjaciel także. Byli i tacy, których za nic nie mogłam polubić. Zła teściowa objawiła się w pełnej krasie. Ambiwalentny stosunek miałam do wiejskiego doktora.
Za sprawą lekkiego pióra autorki przeniosłam się do XIX-wiecznej Anglii, pełnej eleganckich dam, wytwornych dżentelmenów, wykwintnych balów i codzienności wyższej sfery. Poznałam historię młodej wdowy i dwóch dżentelmenów. Zanurzyłam się w świecie zmysłów! Momentami było bardzo pikantnie! Czułam pożądanie hrabiego, targające bohaterami emocje od gniewu i tłumionego żaru, przez skrywaną namiętność i obojętność, po tęsknotę i miłość. Przeżyłam wiele przygód, wpadłam w niejedne tarapaty, rumieniłam się aż nadto, a przy tym uśmiech nie znikał mi z twarzy, gdyż autorka umiejętnie okrasiła całą historię humorem i perypetiami Jocelyn i jej podopiecznych. Lady Ashton ciągle się coś przytrafia i sama czasami łamie konwenanse. Ubawiła mnie scena w psiarni, łódce, ale i wyzwoliła ciepło w sercu. Uśmiech na twarzy wywoływały pułapki zastawiane na Jocelyn przez hrabiego i knowania trzech dam. Dopingowałam lady Williams w jej ...