Zacznijmy od tego, o czym opowiada historia. Poznajemy głównego bohatera, lorda Winstona, gdy ten otrzymuje pisemną prośbą o zaopiekowaniu się wdową po swoim kuzynie. Lady Ashton jest dobrze znaną mu „damą”, a tu to słowo lokuje w cudzysłowie, bo Jocelyn nie jest szlachetnie urodzona, a wszyscy zarzucają jej, że usidliła Edwarda, łasa na jego majątek i koneksje. Po śmierci męża jest ponownie nikim, nie ma pracy, nie ma domu. Musi prosić o czyjąś protekcję, tak zjawia się w zamku lorda Winstona, którego zła sława zdążyła wyprzedzić. Cytując: „to w tamtym czasie zyskał przydomek Diabelski Hrabia. Towarzystwo nie oszczędziło go i szeptało po kątach, że oszalał zaprzedał duszę diabłu. Nikogo nie obchodziło, że jest bohaterem wojennym.” Jocelyn nie wie, na co może liczyć, to jest jej jedyna szansa. Ma niewielki bagaż, dokładnie dwie suknie, kota Rogera i wielką nadzieję, że kiedyś będzie lepiej.
Zawsze się zastanawiam, co ma dać nam dana historia. Z czym chciał zostawić nas autor? Po lekturze byłam wzruszona, odczułam jej lekkość, magię, a jednocześnie zauroczyłam się całą historią. Język powieści jest przepiękny, cudowne opisy sprawiają, że widzimy, czujemy i słyszymy. Autorka maluje nam obraz przed oczami tylko za pomocą słów. Klimat XIX wiecznej Anglii jest wręcz namacalny. Trzeba przyznać, że wykreowany świat, bazujący zapewne na wielogodzinnym researchu, wyszedł autorce bardzo dobrze. Chciałabym zwrócić na coś uwagę, ale język powieści jest po prostu przepiękny. Dialogi wydaje mi się, że są dobrze dopasowane do ówczesnych czasów, co więcej czasami między bohaterami aż iskrzy. Rzucił mi się w oczy humor, bo ta książka naprawdę momentami bawi, bystrością i inteligencją, przeważnie głównej bohaterki Jocelyn, która jest bardzo temperamentną postacią. A każdy pojawiający się charakter, nieważne czy dobry czy zły, miał w sobie to coś. Ci bohaterowie są wyraźni, trójwymiarowi. Są przede wszystkim spójni, bardzo dobrze jest zaplanowana psychologiczna strona postaci, bo każdy z bohaterów zmienia się na kartach powieści, rozwija się, błądzi, czasami zachowuje się tak, że aż obruszyłam się, jak można w tak skandaliczny i arogancki sposób kogokolwiek potraktować.
A skoro przy tych bucach jesteśmy... Czy ktoś potrafi mi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego my lubimy takich mężczyzn?
Dojrzały hrabia, tak przynajmniej jest przedstawiany, a zachowuje się jak małe dziecko, tupie nóżkami jak tylko czegoś niedostanie w trzy sekundy. Jego postać bardzo się zmienia, ale co najważniejsze, Jocelyn wcale nie akceptuje zachowania hrabiego, często pozwala sobie na wykwintne złośliwości, które są właśnie humorem tej powieści. Między nimi naprawdę lecą iskry. To historia, pokazująca jak miłość, namiętność i bliskość drugiego człowieka, jest w stanie nas zmienić, jak my, ludzie, otwieramy się, gdy tylko mamy pewność, że ktoś nas nie zrani, że możemy mu ufać. Nie będę ukrywać, że Charles Winston zwyczajnie denerwował mnie w powieści, jednak, przez co że postać rozwija się podczas całej fabuły, jego zachowanie zostało wytłumaczone. Wciąż podziwiam, że ktokolwiek potrafił z nim wytrzymać, a już w szczególności Jocelyn.
Nasza dama to niezwykłe dobra duszyczka, wrażliwa na cierpienie, uczynna, bardzo pracowita i ambitna. Ona nie poddaje się jak tylko pierwsza kłoda spadnie pod jej nogi. Nic dziwnego, że mężczyźni, nie tylko Diabelski Hrabia, są nią zainteresowani, bo lady Ashton ma niesamowitą aurę. Jocelyn to taki postaci, że chciałoby się mieć taką przyjaciółkę. Choć na swojej drodze życiowej, miała wiele przeszkód nigdy się nie poddawała, nawet jeśli ze złą sławą została sama. Melisa Bel w interesujący sposób odwzorowuje relacje między damami, tę plotkarską naturę, w XIX wieku. Złapałam się, że czasami odczuwam fałszywość i dwulicowość relacji, gdzie zwyczajnie osoba wolała zadbać o swoją reputację niźli pomóc Jocelyn w potrzebie, ale jestem skłonna uznać, że jest to zachowanie podobne do tego, gdy spotykamy osobę, z którą nie wiedzieliśmy się te dwadzieścia lat, jesteśmy dla niej mili, zapewne głównie z sentymentalizmu, a okazuje się, iż ta relacja wcale nie należy do wartościowych.
Wyjątkowo zostało ujęte pożądanie, iskry, które lecą między bohaterami, naprawdę bez pamięci wciągają czytelnika. Jocelyn musi wybierać między uczuciem, rozsądkiem, a własnymi pragnieniami, bowiem jak już wiecie zapewne z opisu na okładce książki, pojawia się również baron Nicholas Devon, który bardzo otwarcie adoruje wdowę po Edwardzie. Tu nie ma taniego erotyku, ta porywająca historia została zamknięta w murach angielskiego dworu, a my wcale nie chcemy opuszczać tego zamku. Przyznam szczerze, że liczyłam na to, że pojawi się więcej spięć między bohaterami, a ich historia będzie jeszcze bardziej przewrotna, ale lord Winston nie lubi zdobywać kobiet, ba, wręcz w ogóle uczy się, dzięki swojej zazdrości, jak mężczyzna powinien postępować z damą. Opowieść o jego przeszłości sprawia, że więcej rzeczy jesteśmy w stanie zrozumieć, jak i Jocelyn nie miał łatwego życia, ale powiem to głośno, kawał z niego drania.
Nie wolno tu zapomnieć o roli, którą pełnią zwierzęta w powieści. Niesforny kot Roger, słuchający się tylko swojej pani, potrafi zaskakiwać, a jego wybryki bawią do łez. Jak przeczytacie książkę, to będziecie wiedzieli, w którym dokładnie momencie, chciałabym zobaczyć wszystkich miny.
Zachęcam was szalenie do poznania przygód Diabelskiego księcia i Jocelyn. Malowniczy język, cięty, bystry humor, historia pełna namiętności, emocji, uczuć. Porywa nas ta miłość, zatracamy się w romansie i chcemy więcej. Ja chcę więcej, czekam już na drugą część.