Piąty tom, piąta runda pomiędzy ludzkością a światem duchów.
Od ostatnich wydarzeń minęły dwa lata, a amerykańskie społeczeństwo ponownie staje w obliczu indiańskiego zła. Mieszkańcy tracą wzrok, z nieba spadają samoloty, a ulice zamierają w ogromnych karambolach. Kraj popada w chaosie bo powraca ten, który zapowiedział koniec - Misquamacus - legendarny szaman, ręka zemsty i sprawiedliwości.
Przedstawiona historia może niczym nie odbiega od poprzednich części, jednak konfrontacja w tym przypadku następuje o wiele szybciej niż dotychczas. Poboczne wątki stały się bardziej rozwinięte i biegną równolegle do ostatnich stron. Autor zadbał również by odświeżyć najważniejsze wydarzenia z poprzednich części cyklu, które przez szereg lat umocniły pozycję indiańskiego szamana. Kolejny raz wkraczamy w zaświaty i poznajemy wierzenia rdzennych Amerykanów oraz zdarzenia, które przyczyniły się do upadku tej cywilizacji.
"Armagedon" to udana część. Powoli czuć zbliżający się koniec, ale przede mną ciągle "Infekcja" zatem żadna ze stron jeszcze nie złożyła broni.