Przez moment, nanosekundę, łudziłam się, że będzie to klimatyczny epilog, spinający pociągnięte w cyklu o Leśnej Ostoi motywy w zgrabną całość; że Magicznymi chwilami... Tekieli godziwie zakończy rozciągniętą na kilka tomów opowieść o przypadkach Milskich w Drzewiu.
Tekieli sprowadziła mnie na ziemię szybko i boleśnie już pierwszym zdaniem.
Magiczne chwile w pensjonacie Leśna Ostoja to rzewliwe, bożonarodzynkowe pstro, o ile to możliwe - jeszcze bardziej roztarte na miazgę, po kokardę dopakowane słodkością i lukrem. Oprócz kilku luźnych retrospekcji dodanych najbardziej sobie a muzom - dzieje się nic. Zero. Null.
Dla żadnej z wiodącej postaci w cyklu. Ino, jak to w bożonarodzynkach bywa, w magicznym pensjonacie dzieje się jeszcze jeden bożonarodzynkowy cud. I to wszystko. Koniec.
Wielkie nic, pisane aby było, z zakończeniem na odwal się.
Magiczne chwile w pensjonacieto prozaiczna, przesłodzona chałka.
Jestem tym magicznym czymś rozczarowana. Bardzo.
Książkę zapisuję jako Wyzwanie 20in2023 pkt.8 Książka, którą da się przeczytać w jeden dzień