Miasto na półistniejące i na półporzucone, miasto stracone i na półodzyskane, jak pisał o dzisiejszym Lwowie Adam Zagajewski, to zarazem pars pro toto syndromu miasta środkowoeuropejskiego – nie należy ono w pełni do nikogo, ani do tych, którzy w nim mieszkają, ani do tych, którzy je stracili. A ileż innych nazw można by wpisać w miejsce Lwowa? Miast wciąż splątanych jak węzeł gordyjski? Aleksander jednak nie przybędzie, dodaje Peter Krečič, i trzeba zacząć rozsupływać je cierpliwie.