Przez sto pięćdziesiąt lat Galicja była sztucznym konstruktem austriackiej dyplomacji, owocem rozbioru Rzeczypospolitej i jej upadku. Od stu lat nie istnieje. Dlatego nieustająco pytamy: dlaczego Galicja ciągle w nas jest? Czy rzeczywiście wyznacza naszą odrębność? Skąd dzisiaj bierze się siła i atrakcyjność jej dziedzictwa? Historia Galicji prowokuje do zadawania trudnych, nieraz bardzo trudnych pytań, na które często otrzymujemy dziś wykluczające się odpowiedzi. Galicja po Galicji to przede wszystkim fenomen różnorodności, który dziś oznacza polifonię pamięci – zdominowanej przez mity. To terytorium, na którym spotykają się nie tylko pamięci Polaków, Ukraińców, Austriaków, Żydów, ale też Czechów, Węgrów, Ormian, Słowaków i wielu innych narodów Europy Środkowej. Często ta pamięć – jak mówią niektórzy – o raju utraconym jest eksterytorialna. Spotykamy ją nie tylko po obu stronach Sanu – we Lwowie i Krakowie, nie tylko w Wiedniu, ale dzisiaj dość nieoczekiwanie: w Jerozolimie, Hajfie, na Brooklynie, a nawet w Kalifornii. Galicja bowiem, jak cała Europa Środka, to przede wszystkim skomplikowana relacja pomiędzy czasem a przestrzenią. W przypadku współczesnej Ukrainy spuścizna ta okazuje się niejednokrotnie problematyczna i wymagająca kolejnych przeformułowań.
Kwestiom tym poświęciliśmy wystawę Mit Galicji. Obie jej prezentacje – w Krakowie i w Wiedniu – okazały się ogromnym sukcesem, co potwierdziło nie tylko żywotność galicyjskiego mitu, ale przede wszystkim wagę postawionych w niej pytań. Podsumowaniem wystawy była konferencja „Galicja po Galicji” zorganizowana w marcu 2015 roku. Jej owocem jest niniejszy numer „Herito”.
Kwestiom tym poświęciliśmy wystawę Mit Galicji. Obie jej prezentacje – w Krakowie i w Wiedniu – okazały się ogromnym sukcesem, co potwierdziło nie tylko żywotność galicyjskiego mitu, ale przede wszystkim wagę postawionych w niej pytań. Podsumowaniem wystawy była konferencja „Galicja po Galicji” zorganizowana w marcu 2015 roku. Jej owocem jest niniejszy numer „Herito”.