Dużo naczytałem się o tej książce opinii i mimo, że każda z nich była inna, ciągle powracało nawiązanie do serii Manitou, którą miałem już przecież za sobą. Byłem zatem ciekawy czy indiański duch Misquamacus pojawi się ponownie.
Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy temat zszedł do perskich czasów. Gdzie tu Indianie, gdzie szamani? To powiązanie, jak się okazało nie było oparte na wrogu a głównym bohaterze tamtego cyklu - Harrym Erskine. Po chwili znalazłem się jak w domu i choć wydarzenia rozgrywały się bardzo szybko, miło było znowu doświadczyć tego sceptycznego nastawienia głównego bohatera.
Świetna historia i pomimo wielu skrótów idealnie wpasowuje się w klimat jaki został wykreowany dzięki cyklowi "Manitou". Bardzo dobry spin-off.