„Dwór cierni i róż” Sarah J. Maas to historia, którą czytałam parę lat temu. Pamiętam, że w tamtym czasie byłam oczarowana całą serią. Postanowiłam po latach ponownie ją przesłuchać w wykonaniu Anny Szawiel, która spisała się w roli lektorki i przyznaję, że mimo upływu lat wciąż bawiłam się wspaniale poznając tę historię na nowo. Zaskakuje mnie fakt, iż całkiem sporo z niej pamiętałam, choć są wątki, które totalnie wypadły mi z głowy.
Nie jest to idealna książka, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że wciąga tudzież trudno jest się od niej oderwać. Początek mi się nieco dłużył, lecz im dalej, tym lepiej. Autorka interesująco ukazała świat przedstawiony. Oprócz fae pojawiają się także inne rasy np. suriele, nagi czy gobliny. Z tego, co pamiętam w drugim tomie ten świat jest o wiele bardziej rozbudowany i robi o wiele większe wrażenie.
Pomysł na fabułę jest interesujący. Autorka zainspirowała się „Piękną i Bestią", tworząc oryginalny retelling tejże baśni. Feyra poluje, aby zdobyć pożywienie dla swojej rodziny. Podczas jednej ze swoich eskapad z@bija wilka, który okazuje się być fae. Niebawem do drzwi dziewczyny zapuka Tamlin, przyjaciel denata, który w ramach rekompensaty żąda, aby Feyra zamieszkała na jego włościach zgodnie z treścią traktatu, który napisano po Wielkiej Wojnie pomiędzy fae a ludźmi. Bardzo podobały mi się elementy nawiązujące do tej bajki, które niepozornie się pojawiają w różnej postaci. Sama oś fa...