Są takie książki, których czytanie sprawia przyjemność od początku do końca. Takie, które otulają niczym mgła, rozsiewając poczatkowo aurę tajemniczości, by później wraz z rozwojem akcji odkryć swoje piękno i wzbudzic zachwyt. Taka właśnie jest "Do zobaczenia za rok" J.Szarańskiej.
Już od pierwszych stron wiedziałam, że to będzie emocjonująca i wzruszająca opowieść. Nie myliłam się. Jednak nie spodziewałam się, że nastąpi w niej taki a nie inny splot wydarzeń, a bohaterom zostanie zafundowany istny kalejdoskop uczuć. Od miłości, wierności i troski, poprzez smutek, niemoc i zmęczenie aż po złość, zawiść i zazdrość.
Daria, dziewczyna z mgły i Dawid, chłopak ze szlaku. Przypadkowe spotkanie na górskim szlaku. Spotkanie, które zmienia ich życie na zawsze. Brzmi sztampowo i przewidywalnie? Może. Ale zaręczam, że czytając, otworzycie oczy ze zdumienia. Bo to nie ckliwy romans, a złożona historia o ciągłej presji, samotności i grze pozorów. O prawdziwej przyjaźni, dawaniu drugiej szansy i miłości "na dobre i na złe".
Powieść była dopracowana w każdym szczególe. Od stylu i plastycznego języka, jakim ją napisano, przez redakcję, aż po detale na okładce. Do tego każdy rozdział nazwany jest tak, jak kolejne rocznice ślubu (papierowa, bawełniana itp.) i opatrzony sentencją, która skłania do zastanowienia się również nad swoim związkiem. Niby uniwersalne zdania, pasujące przecież do danej nazwy jubileuszu, ...