2 Lata wcześniej ...
Zamknął drzwi biura i postawił kołnierz kurtki. Wieczór był chłodny i ponury. Wilgotna mgła zdawała się oblepiać każdy pozostawiony bez okrycia skrawek ciała i w parze z silnym blaskiem latarni ulicznych tworzyła surrealistyczne wrażenie, jakby świat zamienił się w stary film, odtwarzany z mocno zużytej kasety wideo.
Willman pociągnął za klamkę. Drzwi ani drgnęły. Wiedział, że są porządnie zamknięte, w końcu zamykał je tak codziennie od 10 lat, ale procedurom musiało stać się zadość. Szczególnie, że wejście do “Urzędu” cały czas obserwowało wszechwidzące oko kamery, a z nadzorcami nie było żartów i nie warto było zwracać na siebie uwagi, zwłaszcza, gdy pod kurtką, tak jak Willman, ukrywało się kontrabandę historyczną.
Gdy już zakończył codzienny rytuał z drzwiami, szybkim krokiem nie rozglądając się, ruszył w stronę domu. W mieście wszyscy tak chodzili - szybko i cicho jak duchy, starając się nie zerkać w stronę wszechobecnego monitoringu i nie zwracając na siebie uwagi reptiliańskich strażników.
Willman przeciął jezdnię, uważając, aby przypadkiem nie wyjść poza obszar przejścia dla pieszych, bo to były ujemne punkty zachowania.
Minął reptiliańskich nadzorców uzbrojonych w szczepionkowce, pilnujących dwóch nastolatków ścierających z muru jakiś napis. Kątem oka dostrzegł tylko “... jest okrągła!” i przyśpieszył kroku. Kontrabanda ukryta pod kurtką zdawała się palić żywym ogniem. Skręcił w swój zaułek i już chciał odetchnąć z ulgą, kiedy usłyszał, że ktoś go woła:
- Hej Willman!
Zaklął pod nosem. Próbował zignorować wołającego i jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Jedynie siłą woli nie zaczął się rozglądać za wołającym, modląc się aby kamera obserwująca jego zaułek nie była zaopatrzona w mikrofon.
- Willman to ważne, siostra przesyła pozdrowienia!
Nie wytrzymał. Obrócił się gwałtownie w stronę głosu.
I to był początek jego końca.