Ten wpis to właściwie niepotrzebna i nie do końca przemyślana notatka, ale jakbym nie napisał czegoś o Faraonie, to chyba bym pękł ze zgryzoty, jak student prawa, co nie ma się komu pochwalić, że studiuje prawo.
No i stało się, zacząłem czytać Faraona. Praktycznie od początku okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go na piramidzie wymalowali, toteż wielki ociosany blok piaskowca spadł mi z serca, bo Faraona, pomimo że został wydany 126 lat temu*, czyta** się nieźle, prawie bez ziewania (prawie) - wszak to literatura popularna, co w tym przyadku uważam za komplement.
Nie dopadła mnie równiez klątwa faraona, bo Intryga (póki co) się broni, ponadto - z tego co wyczytałem z Wikipedii - Prus pisał zgodnie z realiami historycznymi, dość mocno zgłębiając historię państwa faraonów (za co zawsze idą dodatkowe punkty), co nie zmienia faktu, że powieść jest uniwersalna i czytelna - nawet przsytrojona w egipskie szaty.
Póki co tyle.
(Obrazek większy, niż teks dłuższy, chyba przerzucę się na insta :D)
*powieść ukazywała się w odcnikach, na łamach "Tygodnika Ilustrowanego" w latach 1895- 1896, taki Netflix sprzed stu lat.
** ja akurat słucham