Avatar @Mackowy

Maciek

@Mackowy
122 obserwujących. 42 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 1 minuta temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
122 obserwujących.
42 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 1 minuta temu.

Blog

niedziela, 20 sierpnia 2023

Czasami bywa fajnie z tymi ebookami

W ostatnim wpisie rozindyczyłem się, że eBooki są za drogie. To znaczy nie dość, że są za drogie, to jeszcze zdarzają się patologie, gdy cyferka jest droższa od papierka. Tym razem jednak muszę schować swojego wewnętrznego indyka głęboko do kurnika (indycznika?) bo trafiłem na taką sytuację:

Papier:

 

Cyfra:


I wiem, że księgarnia naukowa, pozycja niszowa i pewnie wydanie dofinansowane z ministerstwa, ale motyla noga! Tak to powinno wyglądać, papier 600 stron kosztuje 50 zł (do przełknięcia), ebook 17 zł (kupiłem od razu dwa tomy, bo drugi w tej samej cenie) i tak sprzedały się dwie książki zamiast żadnej, do tego nie trzeba nic (oprócz maila z plikiem) wysyłać, tworzyć śladów węglowych i tak dalej - Greta jest zadowolona i ja też, bo bardzo lubię Petera Englunda. Kurtyna!

(Wpis jest chaotyczny, bo powstawał w stanie radosnego podniecenia, no i korzystałem z drzemki dziecka, także jak mawiał klasyk: nie miałem czasu, żeby to krócej napisać)

piątek, 11 sierpnia 2023

Jak wydawcy i dystrybutorzy dbają o rynek i czytelników

Jakim cudem ebook może być dychę droższy od papierowej książki, no jak? Przecież to nie ma żadnego sensu, ale oczywiście to piractwo jest największym problem naszego rynku wydawniczego...

środa, 20 lipca 2022

Czy nieczytający to idioci?

(wpis jest mega surowy i możliwe, że coś źle ująłem, nie mam czasu nad nim popracować i pewnie szybko nie będę miał, ale uważam, że temat jest ważny i warty wspomnienia chociaż w tej formie)

 

Olga Tokarczuk wywołała burzę "swoimi idiotami" i "strzechą". A mnie zastanawia, czy faktycznie osoba, która przedkłada serial nad książkę jest głupsza, niż czytelnik? Czy gracz zachwycający się immersyjną grą komputerową nie jest tak inteligentny jak czytelnik? I wreszcie, czy idąc dalej tokiem rozumowania noblistki (wiem, że upraszczam), jakiś wybitny fizyk lub matematyk nie mógłby stwierdzić, że książki Tokarczuk są właśnie dla idiotów? 

 

Zawsze uważałem, że czytanie nie jest ani lepszą, ani gorszą formą rozrywki, niż inne, to raczej czytelnicy są inni z tej prostej przyczyny, że akt czytania jest czynnością intymną (zasadniczo nie można czytać z kimś, chyba, że czytamy dziecku na głos), jednym słowem trzeba mieć w sobie nutkę introwertyka, żeby lubić książki, to raczej wrażliwość, a nie inteligencja czynią nas czytelnikami i szkoda, że pani Tokarczuk nie jest tak czuła i empatyczna, jak jej narrator...    

 

 

wtorek, 29 czerwca 2021

Czytamy Faraona czyli Fenicjanie jak Żydzi.

Ten wpis to właściwie niepotrzebna i nie do końca przemyślana notatka, ale jakbym nie napisał czegoś o Faraonie, to chyba bym pękł ze zgryzoty, jak student prawa, co nie ma się komu pochwalić, że studiuje prawo.  

No i stało się, zacząłem czytać Faraona. Praktycznie od początku okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go na piramidzie wymalowali, toteż wielki ociosany blok piaskowca spadł mi z serca, bo Faraona, pomimo że został wydany 126 lat temu*, czyta** się nieźle, prawie bez ziewania (prawie) - wszak to literatura popularna, co w tym przyadku uważam za komplement.

Nie dopadła mnie równiez klątwa faraona, bo Intryga (póki co) się broni, ponadto - z tego co wyczytałem z Wikipedii - Prus pisał zgodnie z realiami historycznymi, dość mocno zgłębiając historię państwa faraonów (za co zawsze idą dodatkowe punkty), co nie zmienia faktu, że powieść jest uniwersalna i czytelna - nawet przsytrojona w egipskie szaty. 

Póki co tyle. 

         

(Obrazek większy, niż teks dłuższy, chyba przerzucę się na insta :D)

*powieść ukazywała się w odcnikach, na łamach "Tygodnika Ilustrowanego" w latach 1895- 1896, taki Netflix sprzed stu lat.

** ja akurat słucham 

Tagi:
#faraon
poniedziałek, 15 marca 2021

Nietypowe twory około książkowe.

Chociaż pisane głównie przez pisarzy, nigdy nie ukazały się na papierze, mają być magnesem przyciągającym nowych i utrzymującym obecnych subskrybentów portali z audiobookami, kuszą przy tym gwiazdorską obsadą: audioseriale i originalsy bo o nich mowa, to zjawisko na tyle ciekawe i godne uwagi, że warto się nad nimi pochylić.

W następnych odcinkach przedstawię kilka moich ulubionych. Zaczniemy od Skowytu autorstwa duetu Wojciech Chmielarz Jakub Ćwiek - stay tuned!
Tagi:
#seriale
poniedziałek, 22 lutego 2021

Wyzwanie czytelnicze 2020

Dzisiaj przyszła 🙂

poniedziałek, 15 lutego 2021

Dziwne

Zazwyczaj nie interesują mnie te wszystkie dramy lewacko - prawackie. Czarne elfy u Wiedźmina - luz, ciemnoskóra brytyjska rodzina królewska u Bridgestonach - nie ma sprawy, i tak tego nie oglądam.
Jednak gdy czarnoskóra aktorka gra postać historyczną, o której wiemy, że była biała, no to coś już jest nie tak. I w sumie darowałbym sobie ten wpis, gdyby nie jedna rzecz: medialne piętnowanie ludzi, którzy wytykają twórcom serialu tą dziwaczą decyzję, chodzi mi o ten artykuł:

https://natemat.pl/338455,jodie-turner-smith-elfka-z-wiedzmina-jako-zona-henryka-viii-wywolala-burze

Najsmutniejsze jest to, że dziś rolę arbitrów w kwestiach moralności i równouprawnienia przejęli dziennikarze modowi, blogerzy lajfstajlowi, i tym podobni ludzie bez żadnych kwalifikacji aby mówić innym jak mają żyć. Niby mamy szczęście żyć w czasach kiedy całą wiedzę świata mamy dostępną na wyciągnięcie ręki - wystarczy tylko chcieć - nie trzeba się nawet męczyć czytając książki!

Boli mnie to, szczególne, że sam mam serce mocno po lewej stronie.
środa, 30 grudnia 2020

To i ja o recenzjach - po prostu trzeba chcieć!

Zanim się człowiek wypowie na dany temat podobno warto wyjść z siebie, stanąć obok i spojrzeć na problem z innej perspektywy. Tak też robię od kiedy przeczytałem wpis @Jagrys (mój wpis nie jest polemiką z tekstem Jagrys!). Stoję i patrzę. Mentalne oczy już mnie pieką, a mentalne nogi włażą w dupę. Słaby tekst, to słaby tekst, obojętnie czy nazwiemy go recenzją, opinią, felietonem czy czymkolwiek innym.

Każdy kiedyś zaczynał? Tak, to prawda, początki bywają trudne (piszę z własnego doświadczenia), ale od czego są poradniki? I wcale nie mam na myśli książek w stylu: "jak napisać powieść" tylko, takie bardziej level #1: "jak napisać jedno dobre zdanie, a potem następne"* , "gdzie postawić przecinek?", "jak podzielić tekst na akapity", "dlaczego nadużywanie emotikon w tekście krytycznym to szczytowy przejaw infantylności i zdziecinnienia" i tak dalej, są to poradniki pisane zazwyczaj przez polonistów i naprawdę pomagają.

Nie chce ci się czytać poradników? Może szkoda ci kasy na samorozwój? Nic straconego! Czytaj cudze opinie i ucz się na żywym organizmie - analizuj go, zacznij grzebać we flakach. Notuj co ci się w danej opinii podobało i dlaczego: ten tekst czyta się lekko i przyjemnie, lektura innej jest jak przejazd gałki ocznej po drucie kolczastym? Obecnie jak masz internet to wszystko można ogarnąć samemu, nawet chemiczną bombę - tylko trzeba chcieć!

A właśnie z tym chceniem jest różnie. Czemu każdą "recenzję" zaczynać: od "dzisiaj przychodzę do was z ..."? przecież do nikogo z niczym nie przychodzisz. Po co pisać kolejne streszczenie książki, skoro na okładce już miła pani z wydawnictwa je zamieściła? Jak piszesz, że książka ci się nie podoba bo "Ian, chłopak głównej bohaterki był jakiś dziwny" to napisz nam czemu z tego Iana taki odszczepieniec, taki ladaco - rozwiń wypowiedź i przedstaw swoje stanowisko, napisz dlaczego myślisz, co myślisz i wiem, na początku ciężko wyjść poza banał, ale z pisaniem jest jak z nauką języka obcego, czyli trzeba wylać trochę (dużo) potu, żeby je posiąść.

Ale jeśli uważasz, że Picasso miał swój styl, dzięki któremu stał się sławny wbrew krytyce i jakby ludzie poddawali się oczekiwaniom innych, to taki Van Gogh prędziutko odwiesiłby pędzel na kołku i w ogóle "jeśli nie możesz mnie znieść kiedy jestem najgorszy..." to wiedz, że taki Picasso był dobrym malarzem realistycznym, zanim zaczął się bawić w te swoje krzywe ludziki. Prościej: on umiał namalować prostą babę, zanim zmalował krzywą i tak jak z pisaniem - gdyby to było takie proste, to wszystkie Noble i Pulitzery po roku by zbankrutowały. Jednym słowem podstawy są najważniejsze.




*parafraza miłościwie nam panującego króla Remusia, pierwszego tego imienia, autora bestsellerów, księcia intrygi, władcy banału.
wtorek, 1 grudnia 2020

Reptilianie atakują ! #7

Znalezienie liny, sznurka, czy w ogóle czegoś na tyle długiego i mocnego, żeby związać nieprzytomnego Svena okazało się nie lada wyzwaniem. Reptilianie bardzo dbali o to, aby miastowi nie mieli w swoich mieszkaniach nic, co mogłoby posłużyć za ewentualną broń i najwyraźniej sznurek, obok noży do masła, również zaliczał się do tej śmiercionośnej kategorii.

A czas leciał. Zaśliniony Sven powoli wracał do świadomości.

W końcu Willman, ostro poganiany przez Minnie, nie miał innego wyboru jak rozebrać budzącego się Svena do bielizny i związać go jego koszulą i spodniami.
Skrępowany Sven wyglądał komicznie. Willman przekręcił go na brzuch, ręce skrępował w nadgarstkach koszulą a nogi w kostkach spodniami jeszcze przed chwilą zasłaniającymi zadek i włochate nogi współlokatora. Na koniec, instruowany piskami nornicy, połączył oba węzły na wysokości krzyża leżącego w ten sposób, że ręce skrępowanego wygięte były do tyłu, a nogi zgięte w kolanach pod kątem prostym do przodu, tworząc tym samym jakąś pokręconą ludzką kołyskę, ulepioną z ciała na wpół gołego faceta.
Gdy tylko zasapany Willman skończył, na plecy związanego wskoczyła Minnie i małymi łapkami o ostrych pazurkach sprawdziła naciągnięcie improwizowanego naprędce węzła, gdy skończyła z aprobatą pokiwała mysią główką.

- Ujdzie - fachowym okiem oceniła willmanową robotę - jeszcze dojdziesz do wprawy kochasiu.
- Wolałbym nie - klapnął ciężko na podłodze pod ścianą jak najdalej od leżącego - Boże, mam nadzieję, że to tylko sen - schował spoconą głowę w dłoniach.
- Willman ... - Minnie zwinnie zeskoczyła z pleców Svena, który właśnie zaczął się poruszać i przycupnęła obok załamanego chłopaka - spójrz na to z innej perspektywy: dzisiaj jest pierwszy dzień twojego prawdziwego życia, jak w Matrixie! Właśnie dostałeś szansę na połknięcie odpowiedniej pigułki.
- Co to jest Matrix? - przetarł twarz. Ciekawość znowu zwyciężyła - jakiej pigułki? Co ty bredzisz?
- Och - wykonała mysi odpowiednik wzruszenia ramionami - znowu zapomniałam, jak wy w tych rezerwatach jesteście zacofani kulturowo, jeszcze ci opowiem o Matrixie, obiecuję,ale póki co, twój koleżka chyba się obudził.

Rzeczywiście, Sven otworzył jedno oko i spod wpół przymkniętej powieki przyglądał się im z mieszaniną wściekłości i ciekawości, jednocześnie ruchami nadgarstków próbował poluzować węzeł na przegubach rąk.

- Sven! - pisnęła nornica w udawanej ekscytacji - chyba jesteś nam,a na pewno swojemu przyjacielowi, winien jakieś wyjaśnienia! No dalej chłopie, nie bądź taki skrępowany!
piątek, 27 listopada 2020

Reptilianie atakują ! #6

Na moment świat skurczył się do rozmiarów futryny drzwiowej, reszta była ciemnością. W drzwiach stał jego współlokator z bronią i warczał coś, ale Willman nie rozumiał co.

Zastygł. Do głowy przyszła mu irracjonalna myśl, że chyba będzie musiał poszukać innego mieszkania, bo Svenowi odbiło. Jego zmrożony mózg nie był w stanie przetrawić informacji wysyłanych za pośrednictwem nerwów wzrokowych przez oczy i ułożyć ich w logiczną całość: Sven, broń, lufa wymierzona w jego kierunku - to nie miało sensu. Dlaczego w progu kuchni stoi Sven i celuje do niego z broni?

Ułamek sekundy później świat ruszył z miejsca.

Minnie coś powiedziała. Sven obrócił lufę szczepionkowca w jej stronę. Willman przypomniał sobie o szklance, którą cały czas ściskał w dłoni. W kolejnym ułamku sekundy podjął decyzję, a raczej zrobiła to za niego podświadomość.

Szklanka świsnęła w powietrzu. W nieco dłuższym ułamku sekundy naczynie pokonało dystans dzielący dłoń Willmana od skroni Svena. Niemal w tym samym momencie zaskoczony Sven, rozproszony przez Minnie, wystrzelił ze szczepionkowca.
Broń kaszlnęła cicho, wyrzucając z siebie pocisk. Kula o centymetry minęła prawe ucho Willmanna i ze stuknięciem wbiła się w szafkę za jego plecami. Dokładnie w chwili, gdy szklanka trafiała w głowę strzelca powalając na ziemię.

Willman odetchnął. Drżącą dłonią otarł pot z czoła. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór dla kogoś, kto jeszcze godzinę temu był zwykłym gryzipiórkiem na usługach Reptilian, idącym przez życie skryty w cieniu, pilnując się żeby przypadkiem nie nadepnąć na odcisk komuś wyżej w hierrarchii, niż on. Wygląda na to, że właśnie pożegnał się ze swoją spokojną egzystencją.

- Kurwa mać ... - przerażony zaklął pod nosem.
- Rusz się! - ponagliła go Minnie. Najwyraźniej cała sytuacja nie zrobiła na niej większego wrażenia - trzeba go związać zanim się ocknie.
- Jak to związać? - Willman spojrzał na nieprzytomnego Svena, który właśnie zaczynał się ślinić.
- Wiem, wiem - usprawiedliwiła się nornica zwinnie, schodząc po nodze stołowej - ale nie możemy go zabić. Jeśli jest Reptiliańskim agentem, to pewnie ma jakiś czujnik monitorujący jego parametry życiowe i jeśli na ekranie zobaczą płaską kreskę, to mamy do końca przesrane. Bierz jego szczepionkowaca i dawaj jakąś linę!
niedziela, 22 listopada 2020

Reptilianie atakują ! #5

Willman potrzebował chwili na zebranie myśli. Wstał od stołu, podszedł do zlewu i nalał sobie szklankę zimnej wody, cały czas pod czujnym spojrzeniem czarnych ślepek.

- To jest irracjonalne - powiedział gdy w końcu przełknął ostatni łyk - niemożliwe.
- Ona ich odnalazła - nornica zdawała się go nie słuchać - rozmawiała z nimi, nie osobiście, ale nawiązała kontakt. Są cali i zdrowi i zgodzili się do niej dołączyć, pod warunkiem, że ty też się zgodzisz.
- Jeśli to żart to zupełnie nieśmieszny - założył ręce na piersi - Czy moja kochana siostra mówiła ci czemu nas rozdzielili?
- A jakie to ma teraz znaczenie? - odparł gryzoń niezrażony - Znalazła ich i tylko to się liczy, Willman - oczka znowu zapłonęły - chyba nie powiesz, że nie chcesz znowu ich zobaczyć, porozmawiać?
- Nie bierz mnie pod włos - zirytowany zaczął chodzić po pokoju - dobrze wiesz, że o niczym bardziej nie marzę. Problem w tym, że po pierwsze: nie wierzę ci, po drugie: nie wierzę mojej siostrze, jeśli faktycznie to ona cię przysłała i po trzecie ostatnie i najważniejsze: nie wierzę, że Reptilianie będą stać bezczynnie i patrzeć jak dwoje prepandemicznych naukowców daje nogę ze strzeżonego ośrodka badawczego, może jeszcze zapakują im kanapki na drogę?
- Twoja siostra ma plan - puściła ironię mimo uszu - bardzo dobry plan. Chyba nie sądzisz, że odnaleźliśmy ich wczoraj i teraz na hurra lecimy z odsieczą?

Prawdę mówiąc Willman nie wiedział co sądzić. Sam fakt, że właśnie dyskutował z gryzoniem na temat własnej rodziny, był dla niego wystarczająco dziwaczny i niepojęty. Czuł, że obojętnie jaką decyzję podejmie, może jej potem mocno żałować.
Nie ufał swojej siostrze i nie potrafił jej wybaczyć, że zostawiła go na pastwę Reptilian po tym, jak zabrali ich rodziców, z drugiej strony czuł się cholernie samotny w mieście, gdzie każdy był skądś indziej, a kontakty międzyludzkie były szczegółowo monitorowane, a jego jedyną radością było ukradkowe czytanie prepandemicznej kolorowej prasy i komiksów.
Willman usiadł na przeciwko nornicy, w dłoniach nieświadomie cały czas obracał pustą szklankę.

- Masz właściwie jakieś imię nornico? - zapytał zrezygnowany.
- Możesz mi mówić Minnie - dałby sobie rękę uciąć, że gryzoń uśmiechnął się do niego.
- Minnie to nie mysz z kreskówek? - mrugnął do zwierzaka.
- Może jeszcze będą z ciebie ludzie Willman - w czarnych oczkach znowu zabłysły iskierki, tym razem radości - a teraz daj mi proszę coś normalnego do jedzenia, albo naprawdę poczujesz mój gniew.
- Ani drgnij Willman! - od strony drzwi dobiegł głos Svena.

Willman obrócił się powoli. W progu stał jego przyjaciel z wycelowanym w jego stronę ręcznym szczepionkowcem.
sobota, 21 listopada 2020

Reptilianie atakują ! #4

Willman nawet nie próbował cucić nieprzytomnego współlokatora. Ograniczył się do podłożenia mu pod głowę poduszki i nakrycia kocem.
Wolał, żeby rozmowa z dziwnym gryzoniem odbyła się bez świadków. Nie w tym rzecz, że nie ufał Svenowi, bo ufał, w końcu razem robili rzeczy, za które w mieście w najlepszym wypadku szło się siedzieć, po prostu nie chciał narażać kolegi na dodatkowe ryzyko. W myśl zasady, że im mniej wiesz, tym mniej powiesz na przesłuchaniu, postanowił pozwolić Svenowi pozostać w błogiej nieświadomości.

- Więc przysyła cię moja siostra? - zagaił Willman wchodząc do kuchni.
- W rzeczy samej - odparł gryzoń z blatu stołu, w zwinnych łapkach nieufnie obracał kostkę sera - mam to jeść?
- Myślałem, że myszy lubią ser - odpowiedział zdziwiony - a tak poza tym nie zmieniaj tematu, co jest grane.
- Nie jestem myszą, tylko nornicą, a to nie jest prawdziwy ser - fuknęła - a grane jest to, że przybywam cię ocalić.
- Ocalić? - zaśmiał się cicho siadając na krześle naprzeciwko gryzonia - przed kotem Jerrym?

Gryzoń westchnął, odłożył z obrzydzeniem ser na blat. W jego czarnych ślepkach zapłonęły ogniki irytacji:

- Kot z kreskówek nazywał się Tom. Jerry to mysz, którą gonił, ale nigdy nie mógł złapać.

Nornica przydreptała na skraj stołu. Czarne oczka wwiercały się w Willmana, mężczyzna może nawet i by się przestraszył, gdyby nie należały do kogoś o wzroście około 10 centymetrów. Tymczasem gryzoń wziął się pod boki zupełnie jak maluteńki wkurzony człowieczek i kontynuował:

- Chcemy cię ocalić przed takim życiem - zatoczyła łapką krąg - przed całym tym orwellowskim szajsem, w którym wegetujesz ...
- Orwellowskim?
- Nie przerywaj - przysiągłby, że pogroziła mu palcem - od ładnych paru lat obserwujemy ludzkie rezerwaty takie jak ten i jesteśmy przerażeni. Pełna inwigilacja, kontrola każdego aspektu życia i masowe ogłupianie jakimiś pożal się boże teoriami pseudo naukowymi - nornica zaczęła spacerować w tę i z powrotem, jak zaaferowany miniaturowy profesorek podczas wykładu - do tego ścisła kontrola urodzeń i selektywne rozmnażanie. Jak myślisz Willman? - znowu spojrzała na rozmówcę - ile na świecie żyje teraz ludzi?
- Coś około 6 miliardów - odpowiedział bez wahania - Reptilianom udało się ograniczyć ludzką populację w stosunku do czasu prepandemicznego o prawie dwa miliardy, chyba nie możesz mieć do nich o to żalu?
- Willman na świecie nie ma was nawet jednego miliarda - westchnęła - z czego 95 procent żyje w rezerwatach, gdzie społeczeństwa są formatowane, lepione na nowo, oddarte z niemal całego dorobku kulturowego i godności - są jak krowy w hodowlach! - czarne oczka zapłonęły żywym ogniem.
- Pieprzenie - powiedział - do tego pieprzenie, za które czeka krawędź.
- Krawędź czego? - rzucił gryzoń zaczepnie.
- Nie prowokuj mnie - syknął.
- Willman krawędź czego? - nie dawała mu spokoju.
- Za takie gadanie - opanował się - grozi strącenie z krawędzi świata w pustkę, czyli śmierć!

Nornica patrzyła na niego bez słowa. Willman założyłby się o każde pieniądze, że tym razem w jej małych błyszczących oczkach zauważył mieszkankę politowania i współczucia, może nawet żalu. Tak patrzy się na kogoś niespełna rozumu, tak matka patrzy na niezbyt mądre, ale kochane dziecko.

- Wilman - zaczęła spokojnie - pomyśl: co wiesz na temat świata, jak go nazywasz: “prepandemicznego”, dlaczego Reptilianie tak surowo karzą za handel kontrabandą historyczną, na przykład za to, co dzisiaj przyniosłeś pod kurtką z pracy? Co przyniosłeś, co?

Willman wzruszył ramionami. Nieraz zastanawiał się, w czym stare gazety i czasopisma mogą szkodzić społeczeństwu. Wielokrotnie dyskutował o tym ze Svenem, ale nigdy do niczego nie doszli. Obaj lubili czytać, jak żyło się ludziom w prepandemii, ale ich ulubioną rozrywką były komiksy, bo dodawały najwięcej kolorów ich szaremu życiu, poza tym najprościej było je zrozumieć, bo obrazki pokazywały to, czego nie byli w stanie sami sobie wyobrazić.

- Przyniosłem komiks o Batmanie - podniósł rękę aby uciszyć wyrywającą się do riposty nornicę - i nie, nie wiem, czemu czytanie tego jest zakazane, ale na pewno to część jakiegoś większego planu, w końcu z jakiegoś powodu cywilizacja prepandemiczna upadła, a Reptilianie po prostu uratowali to co zostało z ludzkości i … nie przerywaj mi przez chwilę! … i cieszę się, że żyję, że jestem bezpieczny i nie chodzę głodny, jak ludzie w pandemii, i że do cholery nikt nie umiera na ulicy, także serdecznie podziękuj mojej kochanej siostrze, za to, że chce mnie ocalić przed takim, życiem i pozdrów ją ode mnie serdecznie, ale ja się stąd nie ruszam!
- Może źle to ujęłam - odpowiedziała, pojednawczym tonem po chwili milczenia - Tu nie o to chodzi, czego ty chcesz czy nie chcesz. Możemy całą noc dyskutować o filozofii i moralności, o wyższości syntetycznego sera nad zwykłym - z obrzydzeniem spojrzała na kostkę, którą dostała do zjedzenia - ale szczerze, uważam, że szkoda na to czasu i energii, więc powiem ci to wprost: twoja siostra odnalazła waszych rodziców, znowu możecie być razem!
czwartek, 19 listopada 2020

Reptilianie atakują ! #3

W pierwszej chwili nikogo nie dostrzegł. Co prawda miejsce, z którego dobiegał głos natręta było ukryte w półmroku, bo do willmanowego zaułka nie docierało światło latarni stojącej przy głównej ulicy, jednak nie było tam aż tak ciemno, aby przechodząc nie dostrzegł stojącego człowieka.
Przełknął ślinę. Drżące dłonie zacisnął w pięści. Powoli, starając się zachowywać naturalnie, do czego zużył resztki z niewielkich zapasów drzemiącej w nim odwagi, ruszył w kierunku natręta.

- Nie wiesz - syknął - że nie zaczepia się obcych na ulicy?
- Willman wyluzuj - głos dobiegał z dołu, jakby mówiący leżał na chodniku - oni nie są wszechmocni, to nie są bogowie, nie widzą wszystkiego i nie mogą wejść ci do głowy.
- Przecież nie jestem głupi! - zacietrzewił się, ciekawość powoli wygrywała walkę ze strachem, co na swój sposób przeraziło go jeszcze bardziej - Ale kamery…
- Kamery ... - w głosie dało się wyczuć pogardliwą nutkę - na kamerze będzie widać jak schylasz się po portfel, widzisz portfel ? Nie tu. Musisz patrzeć trochę bardziej na prawo. O właśnie! A teraz kucnij, podnieś go i otwórz.

Faktycznie. Koło jego prawej stopy leżał mocno sfatygowany skórzany portfel. Willman schylił się żeby go podnieść:

- To portfel Svena! - stłumił okrzyk zdziwienia - skąd ?!
- Ćsss ! - syknął głos - nie podnoś się, otwórz portfel i udawaj, że przeglądasz zawartość. O właśnie tak i nie ruszaj się choćby nie wiem co.

Wykonał polecenie. Sven był jego współlokatorem mniej więcej od pięciu lat, więc wiedział co znajdzie w jego portfelu, mimo to przeglądał dokumenty jeden po drugim, przy okazji, w udawanym skupieniu marszcząc brwi: karta pobytu, karta zatrudnienia, “dowód prawego obywatela” z aktualnymi pieczątkami. Ze wszystkich dokumentów patrzył na niego uśmiechnięty, szczupły blondyn, o roztargnionym spojrzeniu dziecka.

Bardziej wyczuł, niż usłyszał szelest, a zaraz po nim ruch w okolicach kostek. Kątem oka zauważył jak coś niewielkiego, o ciemnoszarej barwie podąża od jego lewej stopy do prawej, po czym uczepiwszy się nogawki jego spodni powoli wspina się po łydce, a zaraz potem po udzie. Willman poczuł jak wszystkie włoski na jego przedramionach i karku stają dęba, kiedy to coś mościło się się w kieszeni jego kurtki.

- Jak na pierwszy raz, to wcale nieźle nam to wyszło - pochwalił go głos, tym razem dobywający się z jego kieszeni - a teraz schowaj portfel do kieszeni i jazda do domciu, Sven pewnie się zamartwia, a ja cholernie zgłodniałam na tym mrozie. Nie! Nie! do drugiej kieszeni idioto!! Ała !!!


Sven faktycznie się zamartwiał i nie było w tym nic dziwnego. W mieście zgubienie dokumentów było równoznaczne z długim i męczącym procesem, obejmującym dziesiątki godzin przesłuchań i wywiadów w instytucjach, których praworządny obywatel bał się bardziej, niż spotkania ze zwykłymi bandytami. Przy okazji żaden szanujący się zwykły bandyta, nie zabrałby praworządnemu obywatelowi dokumentów: pieniądze, kosztowności, czy w skrajnych przypadkach, wobec oporu, zdrowie, tak, ale nigdy dokumenty, w końcu trzeba być człowiekiem, niezależnie od wykonywanej profesji. Reptilian ta zasada nie dotyczyła i bywały już przypadki, że człowiek chcący odzyskać któryś z dokumentów, nie wytrzymywał przesłuchania, czego konsekwencje ponosiła jego rodzina, czasem przyjaciele, a nierzadko i znajomi z pracy, bo w mieście tak naprawdę nie było ludzi niewinnych, a Reptilianie umieli do człowieka dotrzeć. Szczególnie do człowieka takiego jak Sven czy Willman, trudniących się handlem i wymianą kontrabandy historycznej.

Kiedy emocje związane z cudownym odnalezieniem portfela opadły, Willman pokrótce opowiedział Svenowi, co przydarzyło mu się w drodze do domu. Sven najpierw nie uwierzył, potem zbeształ współlokatora za brak ostrożności, na koniec, gdy głos dobiegający z kieszeni kurtki Willmana oznajmił, że jak zaraz nie dostanie czegoś do jedzenia to rozerwie ich na strzępy, z irytował się, z kolei gdy z rzeczonej kieszeni wylazła najprawdziwsza nornica po prostu zemdlał.
poniedziałek, 9 listopada 2020

Reptilianie atakują ! #2

2 Lata wcześniej ...

Zamknął drzwi biura i postawił kołnierz kurtki. Wieczór był chłodny i ponury. Wilgotna mgła zdawała się oblepiać każdy pozostawiony bez okrycia skrawek ciała i w parze z silnym blaskiem latarni ulicznych tworzyła surrealistyczne wrażenie, jakby świat zamienił się w stary film, odtwarzany z mocno zużytej kasety wideo.
Willman pociągnął za klamkę. Drzwi ani drgnęły. Wiedział, że są porządnie zamknięte, w końcu zamykał je tak codziennie od 10 lat, ale procedurom musiało stać się zadość. Szczególnie, że wejście do “Urzędu” cały czas obserwowało wszechwidzące oko kamery, a z nadzorcami nie było żartów i nie warto było zwracać na siebie uwagi, zwłaszcza, gdy pod kurtką, tak jak Willman, ukrywało się kontrabandę historyczną.
Gdy już zakończył codzienny rytuał z drzwiami, szybkim krokiem nie rozglądając się, ruszył w stronę domu. W mieście wszyscy tak chodzili - szybko i cicho jak duchy, starając się nie zerkać w stronę wszechobecnego monitoringu i nie zwracając na siebie uwagi reptiliańskich strażników.
Willman przeciął jezdnię, uważając, aby przypadkiem nie wyjść poza obszar przejścia dla pieszych, bo to były ujemne punkty zachowania.
Minął reptiliańskich nadzorców uzbrojonych w szczepionkowce, pilnujących dwóch nastolatków ścierających z muru jakiś napis. Kątem oka dostrzegł tylko “... jest okrągła!” i przyśpieszył kroku. Kontrabanda ukryta pod kurtką zdawała się palić żywym ogniem. Skręcił w swój zaułek i już chciał odetchnąć z ulgą, kiedy usłyszał, że ktoś go woła:
- Hej Willman!
Zaklął pod nosem. Próbował zignorować wołającego i jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Jedynie siłą woli nie zaczął się rozglądać za wołającym, modląc się aby kamera obserwująca jego zaułek nie była zaopatrzona w mikrofon.
- Willman to ważne, siostra przesyła pozdrowienia!
Nie wytrzymał. Obrócił się gwałtownie w stronę głosu.

I to był początek jego końca.

czwartek, 22 października 2020

Reptilianie atakują ! #1

Willman zamknął oczy i zrobił krok w kierunku przepaści. Owionął go powiew świeżego powietrza. Na brodatej twarzy poczuł kropelki morskiej wody, do jego nozdrzy wdarł się zapach soli.
"Więc tak to się skończy? Cała walka na nic?" - pomyślał ze smutkiem.
Między łopatkami poczuł lufę szczepionkowca, niecierpliwiącego się Reptilianina. Willman zrobił kolejny krok i jeszcze jeden, najmniejszy jaki zdołał, najwolniej jak potrafił - podświadomie odwlekał moment egzekucji. Reptilianin zagulgotał coś nerwowo, lufa naparła mocniej na plecy człowieka.
"Raz matka rodziła" - pomyślał Willman zbierając w sobie odwagę przed skokiem w nieskończoną pustkę. Wziął głęboki oddech, zaczął się ostatni krok jego ziemskiej egzystencji, pod prawą stopą nie wyczuł zmurszałej deski pomostu, jak w zwolnionym tempie jego ciało zaczęło przechylać się do przodu ...