Willman potrzebował chwili na zebranie myśli. Wstał od stołu, podszedł do zlewu i nalał sobie szklankę zimnej wody, cały czas pod czujnym spojrzeniem czarnych ślepek.
- To jest irracjonalne - powiedział gdy w końcu przełknął ostatni łyk - niemożliwe.
- Ona ich odnalazła - nornica zdawała się go nie słuchać - rozmawiała z nimi, nie osobiście, ale nawiązała kontakt. Są cali i zdrowi i zgodzili się do niej dołączyć, pod warunkiem, że ty też się zgodzisz.
- Jeśli to żart to zupełnie nieśmieszny - założył ręce na piersi - Czy moja kochana siostra mówiła ci czemu nas rozdzielili?
- A jakie to ma teraz znaczenie? - odparł gryzoń niezrażony - Znalazła ich i tylko to się liczy, Willman - oczka znowu zapłonęły - chyba nie powiesz, że nie chcesz znowu ich zobaczyć, porozmawiać?
- Nie bierz mnie pod włos - zirytowany zaczął chodzić po pokoju - dobrze wiesz, że o niczym bardziej nie marzę. Problem w tym, że po pierwsze: nie wierzę ci, po drugie: nie wierzę mojej siostrze, jeśli faktycznie to ona cię przysłała i po trzecie ostatnie i najważniejsze: nie wierzę, że Reptilianie będą stać bezczynnie i patrzeć jak dwoje prepandemicznych naukowców daje nogę ze strzeżonego ośrodka badawczego, może jeszcze zapakują im kanapki na drogę?
- Twoja siostra ma plan - puściła ironię mimo uszu - bardzo dobry plan. Chyba nie sądzisz, że odnaleźliśmy ich wczoraj i teraz na hurra lecimy z odsieczą?
Prawdę mówiąc Willman nie wiedział co sądzić. Sam fakt, że właśnie dyskutował z gryzoniem na temat własnej rodziny, był dla niego wystarczająco dziwaczny i niepojęty. Czuł, że obojętnie jaką decyzję podejmie, może jej potem mocno żałować.
Nie ufał swojej siostrze i nie potrafił jej wybaczyć, że zostawiła go na pastwę Reptilian po tym, jak zabrali ich rodziców, z drugiej strony czuł się cholernie samotny w mieście, gdzie każdy był skądś indziej, a kontakty międzyludzkie były szczegółowo monitorowane, a jego jedyną radością było ukradkowe czytanie prepandemicznej kolorowej prasy i komiksów.
Willman usiadł na przeciwko nornicy, w dłoniach nieświadomie cały czas obracał pustą szklankę.
- Masz właściwie jakieś imię nornico? - zapytał zrezygnowany.
- Możesz mi mówić Minnie - dałby sobie rękę uciąć, że gryzoń uśmiechnął się do niego.
- Minnie to nie mysz z kreskówek? - mrugnął do zwierzaka.
- Może jeszcze będą z ciebie ludzie Willman - w czarnych oczkach znowu zabłysły iskierki, tym razem radości - a teraz daj mi proszę coś normalnego do jedzenia, albo naprawdę poczujesz mój gniew.
- Ani drgnij Willman! - od strony drzwi dobiegł głos Svena.
Willman obrócił się powoli. W progu stał jego przyjaciel z wycelowanym w jego stronę ręcznym szczepionkowcem.