Willman nawet nie próbował cucić nieprzytomnego współlokatora. Ograniczył się do podłożenia mu pod głowę poduszki i nakrycia kocem.
Wolał, żeby rozmowa z dziwnym gryzoniem odbyła się bez świadków. Nie w tym rzecz, że nie ufał Svenowi, bo ufał, w końcu razem robili rzeczy, za które w mieście w najlepszym wypadku szło się siedzieć, po prostu nie chciał narażać kolegi na dodatkowe ryzyko. W myśl zasady, że im mniej wiesz, tym mniej powiesz na przesłuchaniu, postanowił pozwolić Svenowi pozostać w błogiej nieświadomości.
- Więc przysyła cię moja siostra? - zagaił Willman wchodząc do kuchni.
- W rzeczy samej - odparł gryzoń z blatu stołu, w zwinnych łapkach nieufnie obracał kostkę sera - mam to jeść?
- Myślałem, że myszy lubią ser - odpowiedział zdziwiony - a tak poza tym nie zmieniaj tematu, co jest grane.
- Nie jestem myszą, tylko nornicą, a to nie jest prawdziwy ser - fuknęła - a grane jest to, że przybywam cię ocalić.
- Ocalić? - zaśmiał się cicho siadając na krześle naprzeciwko gryzonia - przed kotem Jerrym?
Gryzoń westchnął, odłożył z obrzydzeniem ser na blat. W jego czarnych ślepkach zapłonęły ogniki irytacji:
- Kot z kreskówek nazywał się Tom. Jerry to mysz, którą gonił, ale nigdy nie mógł złapać.
Nornica przydreptała na skraj stołu. Czarne oczka wwiercały się w Willmana, mężczyzna może nawet i by się przestraszył, gdyby nie należały do kogoś o wzroście około 10 centymetrów. Tymczasem gryzoń wziął się pod boki zupełnie jak maluteńki wkurzony człowieczek i kontynuował:
- Chcemy cię ocalić przed takim życiem - zatoczyła łapką krąg - przed całym tym orwellowskim szajsem, w którym wegetujesz ...
- Orwellowskim?
- Nie przerywaj - przysiągłby, że pogroziła mu palcem - od ładnych paru lat obserwujemy ludzkie rezerwaty takie jak ten i jesteśmy przerażeni. Pełna inwigilacja, kontrola każdego aspektu życia i masowe ogłupianie jakimiś pożal się boże teoriami pseudo naukowymi - nornica zaczęła spacerować w tę i z powrotem, jak zaaferowany miniaturowy profesorek podczas wykładu - do tego ścisła kontrola urodzeń i selektywne rozmnażanie. Jak myślisz Willman? - znowu spojrzała na rozmówcę - ile na świecie żyje teraz ludzi?
- Coś około 6 miliardów - odpowiedział bez wahania - Reptilianom udało się ograniczyć ludzką populację w stosunku do czasu prepandemicznego o prawie dwa miliardy, chyba nie możesz mieć do nich o to żalu?
- Willman na świecie nie ma was nawet jednego miliarda - westchnęła - z czego 95 procent żyje w rezerwatach, gdzie społeczeństwa są formatowane, lepione na nowo, oddarte z niemal całego dorobku kulturowego i godności - są jak krowy w hodowlach! - czarne oczka zapłonęły żywym ogniem.
- Pieprzenie - powiedział - do tego pieprzenie, za które czeka krawędź.
- Krawędź czego? - rzucił gryzoń zaczepnie.
- Nie prowokuj mnie - syknął.
- Willman krawędź czego? - nie dawała mu spokoju.
- Za takie gadanie - opanował się - grozi strącenie z krawędzi świata w pustkę, czyli śmierć!
Nornica patrzyła na niego bez słowa. Willman założyłby się o każde pieniądze, że tym razem w jej małych błyszczących oczkach zauważył mieszkankę politowania i współczucia, może nawet żalu. Tak patrzy się na kogoś niespełna rozumu, tak matka patrzy na niezbyt mądre, ale kochane dziecko.
- Wilman - zaczęła spokojnie - pomyśl: co wiesz na temat świata, jak go nazywasz: “prepandemicznego”, dlaczego Reptilianie tak surowo karzą za handel kontrabandą historyczną, na przykład za to, co dzisiaj przyniosłeś pod kurtką z pracy? Co przyniosłeś, co?
Willman wzruszył ramionami. Nieraz zastanawiał się, w czym stare gazety i czasopisma mogą szkodzić społeczeństwu. Wielokrotnie dyskutował o tym ze Svenem, ale nigdy do niczego nie doszli. Obaj lubili czytać, jak żyło się ludziom w prepandemii, ale ich ulubioną rozrywką były komiksy, bo dodawały najwięcej kolorów ich szaremu życiu, poza tym najprościej było je zrozumieć, bo obrazki pokazywały to, czego nie byli w stanie sami sobie wyobrazić.
- Przyniosłem komiks o Batmanie - podniósł rękę aby uciszyć wyrywającą się do riposty nornicę - i nie, nie wiem, czemu czytanie tego jest zakazane, ale na pewno to część jakiegoś większego planu, w końcu z jakiegoś powodu cywilizacja prepandemiczna upadła, a Reptilianie po prostu uratowali to co zostało z ludzkości i … nie przerywaj mi przez chwilę! … i cieszę się, że żyję, że jestem bezpieczny i nie chodzę głodny, jak ludzie w pandemii, i że do cholery nikt nie umiera na ulicy, także serdecznie podziękuj mojej kochanej siostrze, za to, że chce mnie ocalić przed takim, życiem i pozdrów ją ode mnie serdecznie, ale ja się stąd nie ruszam!
- Może źle to ujęłam - odpowiedziała, pojednawczym tonem po chwili milczenia - Tu nie o to chodzi, czego ty chcesz czy nie chcesz. Możemy całą noc dyskutować o filozofii i moralności, o wyższości syntetycznego sera nad zwykłym - z obrzydzeniem spojrzała na kostkę, którą dostała do zjedzenia - ale szczerze, uważam, że szkoda na to czasu i energii, więc powiem ci to wprost: twoja siostra odnalazła waszych rodziców, znowu możecie być razem!