Avatar @Mackowy

Maciek

@Mackowy
122 obserwujących. 42 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 22 minuty temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
122 obserwujących.
42 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 22 minuty temu.

Blog

środa, 21 października 2020

Przecinek #2

Nazajutrz wypadał dzień karmienia. Zaraz po wprowadzeniu do maszynopisu poprawek, zasugerowanych w mailu przez Włodka, porannym joggingu i sprzątaniu ruszył odwiedzić swojego Ghosta.

Za lokum dla “ducha” służyło mieszkanie, które Młody Człowiek odziedziczył po babci. Kawalerka w szarawym, wielkopłytowym bloku z lat siedemdziesiątych, jakich pełno na gdańskiej Morenie, była dla tego celu idealna - gwarantowała niemal pełną anonimowość. Większość mieszkań wynajmowali studenci, młode małżeństwa, albo Ukraińcy, wszyscy za bardzo zajęci odpowiednio: imprezowaniem, dziećmi lub pracą, albo każdą z powyższych rzeczy po trochu, żeby przejmować się tym, co dzieje się za drzwiami ich klitkowatych, ciemnych mieszkań. Starsi mieszkańcy, niczym ostatni mohikanie PRL-u, byli praktycznie na wymarciu i dopóki na klatce był porządek, i przestrzegana była uświęcona pora ciszy nocnej, solidarnie wykazywali się pełną sąsiedzką obojętną tolerancją, do tego nikt nikomu nie mówił “dzień dobry”. Idealne miejsce aby coś lub kogoś ukryć.

Zaparkował swojego szarego Hyundaia na wąskim parkingu pod blokiem i wyłączył silnik. Odczekał chwilę za kierownicą, aż para młodych ludzi, pewnie studentów - najemców, wejdzie do budynku. Gdy drzwi klatki zamknęły się za nimi, nieśpiesznie, dając młodym czas na wejście do windy, wysiadł z auta i wyjął z bagażnika siaty z zakupami i aby urwać jeszcze dodatkowych kilkadziesiąt sekund, udawał, że szuka czegoś w bagażniku, po czym nasunął na głowę kaptur i ruszył w stronę drzwi.

Zamiast zwyczajowej marynarki, eleganckich butów i spodni, ubrał się w burą bluzę z kapturem i zwykłe dżinsy, na nos, mimo, że słońce jedynie z rzadka przebijało się przez chmury, założył ciemne okulary, na stopy zaś adidasy, w których co rano biegał. Całość ubioru sprawiała, że wyglądał jak sklepowy złodziejaszek, uchwycony przez oko kamery monitoringu, ale nie miał innego wyjścia, bo odkąd zaczął spotykać się z Gośką zdarzało się, że ktoś go rozpoznał,a tego w obecnych okolicznościach wolał uniknąć.
Czasem na ulicy, albo w galerii handlowej, jakaś nastolatka poprosiła o wspólne selfie, choć Młody Człowiek podejrzewał, że nawet nie zdawała sobie sprawę, kim właściwie jest ten uśmiechający się do zdjęcia facet a co więcej, zakładał, że niespecjalnie ją to interesowało. Liczyło się, że gdzieś na instagramie lub twitterze, widziała go pozującego na czerwonym dywanie w towarzystwie jej idolki.
Nie przejmował się tym za bardzo, bo nastolatki nie były jego marketingowym targetem, tak naprawdę zależało mu żeby to matka takiego podlotka go kojarzyła i lubiła, a w konsekwencji kupowała jego powieści. Sam przed sobą jednak musiał przyznać, że rola kwiatka do kożucha, czasami go drażniła. Teraz jednak, z nagrodą dla pisarza roku i nową chwalebną łatką autora bestsellerów, wreszcie przebije się do tego kolorowego świata, jedynie dzięki magii własnego nazwiska. Młody człowiek nie był głupi i dobrze wiedział, “że w dzisiejszych czasach, jak nie ma cię w sieci, to nie istniejesz ” i równie ważne, jeśli nie ważniejsze, od tego co piszesz, było gdzie i z kim bywasz.

Klatka schodowa babcinego bloku, była świeżo po remoncie: gruba warstwa farby w obrzydliwym różowawo - łososiowym kolorze, linoleum położone prosto na lastryko i nowe skrzynki na listy sprawiały dziwne wrażenie upudrowanego nieboszczyka, nie zdołały również zneutralizować specyficznego smrodku panującego w jej wnętrzu: miksu zapachu kilku pokoleń zamieszkujących go ludzi z najróżniejszych grup społecznych i woni dziesiątek ton usmażonych przez lata niedzielnych schabowych, z ziemniaczkami i surówką z kiszonej kapusty. “Każde nowe osiedle - pomyślał - jest schludne w ten sam sposób, każdy gierkowski wielkopłytowiec jednak, śmierdzi unikalnie”. Uśmiechnął się, nad tą parafrazą Tołstoja. Przez moment nawet chciał ją zapisać w pamięci telefonu i użyć w nowej powieści, ale zrezygnował z tego pomysłu. Nie wierzył, że czytelnicy jego kryminałów zrozumieją aluzję do słów autora “Anny Kareniny”, a pisać trzeba tak, żeby ludzie rozumieli albo możesz witać się z pustą lodówką.

Winda zatrzymała się ze zgrzytem i młody człowiek, wsiadł do środka, łokciem wcisnął dziewiątkę. Stary dźwig ciężko ruszył w górę. Młody człowiek odetchnął z ulgą. Nikogo po drodze nie spotkał.

Usłyszawszy brzęczyk domofonu, Włodek z żalem zgasił w popękanej umywalce, dopiero co odpalonego papierosa. Miał nadzieję, że Marcel tym razem nie zapomniał o fajkach, bo zostało mu pół paczki, a ostatnio jarał jak smok. Miał problem z sensownym rozpisaniem głównego wątku najnowszej, zapowiedzianej na Gwiazdkę, powieści Marcela Ludwiga - wschodzącej gwiazdy polskiego kryminału, młodego wilka zbrodni, mistrza intrygi. Chociaż Włodek głowił się już od kilku dni, akcja”Zapadni” nijak nie chciała się skleić do kupy, a papierosy nie dość, że byłby mu potrzebne, żeby w ogóle się skoncentrować, to jeszcze wyznaczały mu rytm pracy. Klepanie w klawiaturę, przerwa na dymka, jeszcze pół strony, akapit i można dać sobie w płuco - papierosy były dla niego najlepszą, bo jedyną, nagrodą z ciężką pracę i zarazem miniaturowym poganiaczem niewolników.

Co gorsza Fircyk, tak w myślach Włodek nazywał Marcela, fanatyk zdrowego trybu życia jako takiego, a szczególnie biegania, krzywo patrzył na tę jego drobną słabość do wyrobów tytoniowych. Marudził coś, że szkoda zdrowia, a poza tym, jak Włodek palił w pokoju, to dym wchodzi w ściany i później się tego nie wywietrzy i trzeba będzie tynki zrywać, co patrząc na stan tej meliny naprzemiennie Włodka śmieszyło lub irytowało. Ostatecznie stanęło na tym, że Włodek absolutnie nie ma palić w jego Marcela, obecności, bo, on, Marcel nie chce śmierdzieć wędzonką i najlepiej, jak już Włodek musi się truć, to niech robi to w łazience, pod kratką wentylacyjną, albo inaczej więcej papierosów nie zobaczy. Jakby to on gnił w tym śmietniku - pieprzona Annie Wilkes w dopasowanym garniturku. O otwarcie okna w ogóle nie chciał prosić - wiadomo - ktoś może zauważyć, zyskałby co najwyżej tyle co ateista składający pobożne życzenia i nawet nie chciał ryzykować irytowania tego paranoika - psychopaty podobnymi kwestiami. Tak naprawdę Włodek podejrzewał, że Fircykowi nie w smak było płacić za włodkowy nałóg, bo Włodek kopcił, jak parowóz, a papierosy były coraz droższe.

Westchnął i wrzucił kipa do do muszli klozetowej, spuścił wodę, przy pomocy archaicznej spłuczki w formie gałki dyndającej na łańcuszku, dobrze, że wiadrem nie musiał zalewać, i wyszedł do niewielkiego, pokrytego pociemniałą ze starości boazerią przedpokoju, akurat w momencie, gdy w zamku szczęknął klucz i do pomieszczenia wszedł Marcel, dysząc pod ciężarem niesionych toreb.

- Bierzcie i jedzcie - Marcel z ulgą przekazał Włodkowi zakupy
- Dzięki ci o dobrodzieju - mruknął Włodek- Kupiłeś fajki?
- Jasne, przecież musimy dbać o dokarmianie twojego raka.
- Musimy. - przyznał Włodek - to w końcu moje jedyne towarzystwo i byłoby mi bardzo smutno, gdyby zdechł - chcesz herbaty, czy coś? Oczywiście jeśli jakąś przywiozłeś, bo mi już wyszła.

Przeszli do mikroskopijnej kuchenki ...
Tagi:
#przecinek#opowiadanie
wtorek, 13 października 2020

Przecinek #1

W odcinkach pisali Reymont, Sienkiewicz i Prus, więc i ja, dodatkowo natchnięty naszą gremialną akcją pt. Piszemy opowiadanie zacząłem działać z czymś swoim. Jak bóg da, to kolejne części będę wrzucał w miarę regularnie.

Przecinek

Młody człowiek z pietyzmem powiesił elegancką marynarkę na garderobianym wieszaku. Idealnie pasowała do innych, co najmniej tuzina, podobnie eleganckich marynarek, ułożonych zgodnie z zasadami gradacji koloru: niebieska, ciemno - niebieska, granatowa, dalej popielata, jasnoszara, szara, ciemnoszara i wreszcie ta jedna jedyna, która właśnie wróciła na miejsce - ta na specjalne okazje - czarna.
Młody człowiek zamknął drzwi od garderoby i przejrzał się w wiszącym na nich lustrze: szczupłą sylwetkę zawdzięczał codziennemu porannemu joggingowi, a nienaganną fryzurę cotygodniowym wizytom u fryzjera. Ostatnio też, po rozstaniu z narzeczoną, zapuścił krótką brodę, którą codziennie pielęgnował. Znajomi twierdzili, że nowy zarost jest bardzo twarzowy i generalnie była partnerka nie wie co straciła, ale młody człowiek miał w dupie opinie znajomych.

Młody człowiek, zadowolony z tego co zobaczył w lustrze, poszedł do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnął napoczętą butelkę różowego wina, ostatnią pamiątkę po byłej i nalał sobie odrobinę do kryształowego kieliszka. Normalnie nie pił alkoholu, ale dzisiaj świętował. Z kieliszkiem w dłoni rozsiadł się na skórzanej kanapie, stopy w czarnych garniturowych skarpetkach położył ostrożnie na marmurowym blacie stolika, i z lubością spojrzał na nagrodę w kształcie przecinka, odebraną na niedawnej gali. Jego samozadowolenie trochę burzył fakt, że na scenie kazali mu stać między tą od romansów z napompowanymi ustami i biustem, a Irkiem od discopolo, ale cóż - bestsellery to bestsellery. Ludzie głosują portfelem, za nic sobie mając opinie krytyków i według młodego człowieka, był to nawymierniejszy sposób oceny pracy twórcy: ktoś jest gotów zapłacić za to co stworzyłeś, albo nie i w zasadzie tyle. Nobla do garnka nie włożysz.
Oczywiście pogląd ten zachowywał dla siebie i nie wyjawił go nigdy, nawet nielicznym najbliższym przyjaciołom. Spojrzał na tarczę złotego zegarka, zdobiącego jego nadgarstek: "późno, nagrody czy nie, jutro normę trzeba wyrobić, bez pracy nie ma kołaczy" - pomyślał, dopił wino i odstawił kieliszek na korkową podstawkę - czyszczenie marmuru z kręgów i wodnych zacieków po naczyniach to prawdziwy dramat...
Przed snem miał jeszcze jedno do zrobienia.

Obicie kanapy zatrzeszczało rozkosznie luksusowo, gdy się z niej podnosił. Kanapa była jego najnowszym nabytkiem. Dobrze zdawał sobie sprawę, że przy dzisiejszych trendach nie powinien wybierać obicia z naturalnej skóry, bo prawa zwierząt i ekologia, i jeśli ktoś się dowie, że ma w domu taki gadżet, i nie daj boże, rozpowszechni tę informację w sieci, to może stracić czytelników, ale co tam - na co komu pieniądze jeśli nie może ich wydać na drobne oznaki dostatku i pomyślności, jak właśnie taki mebel? "Ot relatywizm moralny - przyszło mu do głowy- z jednej strony futro, czy skórzana kanapa wszystkich dzisiaj mierzą, za to skórzanego paska od zegarka nikt się nie zauważa, a przecież i tu i tam, aby powstał przedmiot, musiała zginąć krowa".
Stwierdził, że to dobra myśl, i potem może wsadzi ją w usta jakiemuś villianowi w książce, więc zapisał ją w notatniku w Iphonie w zakładce "źli", w podzakładce "złote myśli" - młody człowiek lubił schludność i porządek, bo to znacznie przyśpiesza pracę.

Poszedł do gabinetu i odpalił macbooka. Czekając, aż system się uruchomi, omiótł spojrzeniem pomieszczenie. Gabinet był urządzony bardzo prosto, bez jednej zbędnej rzeczy, nic co mogłoby go rozpraszać podczas pracy. Duże dębowe biurko stało na dębowej podłodze, na biurku znalazły miejsce tylko macbook i lampka. Przed biurkiem stało nowoczesne, krzykliwe krzesło komputerowe, rodem z zawodów gamingowych, nie do końca styl młodego człowieka, ale niezwykle wygodne. Cóż, spędzał na siedząco parę ładnych godzin dziennie, a zdrowy kręgosłup to podstawa. W rogu gabinetu stał pusty regał, tak, żeby jakoś urozmaicić biel ścian. Poza tym nic. Żadnych plakatów, zdjęć, nagród, czy innych osobistych rzeczy, pamiątek - jak w korporacyjnym boksie. Młody człowiek nie potrzebował nostalgii, potrzebował pełnego skupienia.
Młody człowiek zanotował w pamięci, że musi zmienić komputer na szybszy - w najbliższej przyszłości i odkurzyć gabinet - jutro rano, zanim rozpocznie pisanie.
Tymczasem system wreszcie się załadował. Młody człowiek otworzył pocztę email i od razu zauważył to na co czekał. Kliknął w ostatnią wiadomość: wiadomość od: “Włodek”, tytuł: “Zapadnia” poprawki # 6.
Przebiegł szybko wzrokiem treść:
“Wszystko tak jak prosiłeś. W załączeniu plik z poprawkami do rozdziału szóstego. Tak jak prosiłeś, poprawił tempo akcji i dopisał dwa akapity opisowe.”
“Poprawiłem”, nie “poprawił” i “dopisałem”, nie “dopisał”, poprawił w myślach młody człowiek. Zanotował w pamięci, żeby przy najbliższym karmieniu ukarać Włodka, za te rusycyzmy. Ostatnio Włodek i tak mocno się podciągnął w gramatyce i pewnie niedługo, dzięki zastosowanemu systemowi kar i nagród, uda mu się całkowicie wykorzenić te naleciałości, a to poprawi wydajność i zmniejszy ryzyko jakiejś głupiej wpadki.
Pliku tekstowego załączonego do maila nie otworzył - higiena pracy - pisanie jutro od rana, zaraz po joggingu. Młody człowiek zadowolony wyłączył komputer i wyszedł z gabinetu. Uwielbiał, gdy wszystko szło zgodnie planem.
Tagi:
#opowiadanie#przecinek
poniedziałek, 28 września 2020

Piłka książką się toczy część 3 (ostatnia)

Wygrzebałem jeszcze trzy futbolowe książki godne uwagi, tak żeby było 11. Mamy więc całą drużynę i jednego, rezerwowego - 12 zawodnika, jako, że wpis bez Stanowskiego byłby wpisem niepełnym.

Zaczynamy od dwóch pozycji historycznych ze stajni SQN - u:

“Aniołowie o brudnych twarzach” Jonathan Wilson
Świetne opracowanie o historii piłki w Argentynie. Biografia Argentyńskiego futbolu autorstwa Wilsona jest pozycją ze wszech miar godną uwagi: obiektywną, daleko wykraczającą poza piłkarskie stadiony dzięki czemu wciągającą, do tego napisaną lekko i wielce przyjemną do czytania.

“Calcio. Historia włoskiego futbolu” John Foot
Calcio to w teorii pozycja analogiczna do powyższej, z tym, że o piłce na Półwyspie Apenińskim. W teorii, bo w praktyce jest po prostu od książki Wilsona gorsza. Anglofilska, momentami przeintelektualizowana i nudnawa. Mimo wszystko fani historii piłki kopanej powinni być zadowoleni, bo jednak coś ciekawego też można się z lektury dowiedzieć. Dodatkowy wielki plus za piękne wydanie.

“Wisła w ogniu. Jak bandyci ukradli Wisłę Kraków” Szymon Jadczak
Tytuł właściwie mówi sam za siebie. Reportaż śledczy autorstwa dziennikarza Szymona Jadczaka (gość podtrzymuje moją wiarę w etos dziennikarza śledczego) odkrywa kulisy przejęcia rady nadzorczej krakowskiego klubu przez jego “kibiców” - bandytów z Wisła Sharks, kontrolujących między innymi w handel narkotykami w Krakowie - świetna, mocna pozycja, do tego czyta się jak kryminał.

“Stan Futbolu. Tajemnice boiska, szatni i piłkarskich gabinetów” Krzysztof Stanowski
Stanowski, dziennikarz sportowy w branży niemal od zawsze, nie dziwi więc fakt, że ma wiele do opowiedzenia. Książka jest lekka, przyjemna, z lekko plotkarską nutką, ale nie ogłupiająca - warto dla rozluźnienia.
Tagi:
#sport#futbol#lista
piątek, 25 września 2020

Piłka książką się toczy część 2

Piłkarze są już na murawie, tłumy wiwatują. Czas na drugą połowę:


“Spalony” Andrzej Iwan, Krzysztof Stanowski
Biografia Andrzeja Iwana, to niewątpliwie książka mocna, z tych co to zostają z czytelnikiem na długo po odłożeniu na półkę. Iwan niekwestionowana gwiazda piłki lat 80 opowiada o karierze, o dzieciństwie w Nowej Hucie, zagranicznych wojażach. Jak w przypadku książki Wojciecha Kowalczyka (również spisanej przez Stanowskiego) jest tu humor i anegdoty, ale to co zdecydowanie czyni, tę książkę mocną i ważną to opowieść piłkarza o jego walce z uzależnieniem od hazardu i alkoholu, opowieść bardzo szczera, bolesna. Iwan i Stanowski to prekursorzy książek typu katharsis, swoją książką przetarli szlak między innymi Igorowi Sypniewskiemu (“Zasypany. Życie na zakręcie”) i Grzegorzowi Królowi (Przegrany) - jak widać nawet tytuły podobne.

“Bundesliga. Niezwykła opowieść o niemieckim futbolu” Ronald Reng
Chociaż sam tytuł to oszustwo, bo to nie jest żadna historia Bundesligi, tylko biografia Heizna Hohera, to książka sama w sobie genialna. Hoher, najpierw piłkarz, a potem, przez długie lata trener i wychowawca młodzieży, jest niezwykłą, wielowymiarową, z wielkim bagażem doświadczeń. Ronald Reng mistrzowsko opisał ludzkie losy - świetna pozycja.

“Straszliwie sam. Mój dziennik” Raymond Domenech
Wspomnienia Domenecha, byłego selekcjonera reprezentacji Francji, to pozycja świetna, bardzo osobista i pouczająca. Domenech opisuje swoje próby zmotywowania gwiazd Trójkolorowych - dogorywającego pokolenia sytych kotów, mistrzów świata z 98 roku i Europy 2000 roku i młodych zdolnych rozpieszczonych. Domenech finalne zdobywa z Francuzami wicemistrzostwo świata w 2006 roku, ale jego przygoda z kadrą kończy się największym skandalem w dziejach Trójkolorowych - warto, bo to szczera i intymna historia o sporcie, przywództwie i relacjach międzyludzkich.

“Szamo” Grzegorz Szamotulski, Krzysztof Stanowski
Stanowski zdominował zestawienie, ale trudno. Szamo to historia kariery bramkarskiego obieżyświata, a przy okazji szaleńca i rogatej duszy Grzegorza Szamotulskiego. W wielkim skrócie to samo co u Kowalczyka, ale trochę słabiej. Są anegdoty, jest wesoło, ale czegoś mi tutaj zabrakło, może większej kariery Szamotulskiego? - dobra i odprężająca

Będzie trzecia część także stay tuned - nie mówię, żegnaj, mówię do zobaczenia!

Tagi:
#sport#futbol#lista
czwartek, 24 września 2020

Piłka książką się toczy część 1

Pamiętam jaki przeżyłem zawód, kiedy okazało się, że Wojna Futbolowa Kapuścińskiego tak naprawdę wcale nie jest o piłce nożnej i jakkolwiek wiele dobrego można powiedzieć o klasyku naszego reportera, tak sportu tam było niewiele.
Jestem miłośnikiem książek o piłce nożnej, ale tak jak piosenka winna posiadać tekst, tak w książce przede wszystkim liczy się dla mnie dobra opowieść, historia, drugie dno, albo chociaż denko, przez które można spojrzeć na drugą stronę i dowiedzieć się czegoś ciekawego. No i muszą być anegdoty, dobre i w dużych ilościach, a niestety tak jak na świecie wiele jest kiepskich klubów piłkarskich i zawodników, tak rynek książek o kopanej pełny jest pozycji wątpliwej jakości: mało interesujących hagiograficznych opowieści z mchu i paproci i takich z cyklu: “jak chodzenie spać przed 22 i regularne wypróżnianie zaprowadziło mnie na szczyt”. Dlatego właśnie postanowiłem napisać kilka zdań o pozycjach piłkarskich, które moim zdaniem zasługują na uwagę nie tylko sportowych świrów (kolejność przypadkowa i będzie w dwóch częściach):

“Kowal. Prawdziwa historia” Wojciech Kowalczyk i Krzysztof Stanowski
Opowieść o czasach, gdy prawdziwi mężczyźni nosili wąsy, dwudziestolatkowie wyglądali poważniej, niż dzisiejsi czterdziestolatkowie, zaś najlepszym (jedynym) psychologiem była wódka. Spisana wspólnie z dziennikarzem Krzysztofem Stanowskim (Stanowski jeszcze się tutaj pojawi) autobiografia Kowalczyka, to historia upchana anegdotami i nostalgią za piłkarskimi latami 90’ - mój osobisty klasyk.

“Futbol obnażony Szpieg w szatni Premier League” Autor Anonimowy
Nic tak nie rozbudza wyobraźni (nie skłania do sięgnięcia do portfela) jak tajemnica. Jest lekko, jest przyjemnie - gwiazdy, alkohol, kobiety, hazard, olbrzymie pieniądze i olbrzymie długi. Napisany w raczej plotkarskim styli Futbol obnażony właściwie czyta się sam - dla odprężenia.

“Futbonomia. Dlaczego Anglia przegrywa, a Hiszpania, Niemcy i Brazylia wygrywają …” Stefan Szymański, Simon Kuper.
Ufff… strasznie długi tytuł. Kto zechce, ten wygoogluje.
(Uprzedzając pytanie i rozwiewając wątpliwości Stefan Szymański nie jest Polakiem.)
Coś specjalnie dla (piłkarskich) nerdów. Piłka nożna w ujęciu statystyczno - ekonomicznym, czyli jak w tytule dlaczego Anglicy przegrywają (spoiler: bo są słabi), i czy można przewidzieć efekt serii jedenastek - dla przyszłych fachowców i tych, co chcą zagiąć wujka “znafcę wszechrzeczy” podczas meczu naszych.


"Tajna historia futbolu. Służby, afery i skandale" Grzegorz Majchrzak
Do tej pozycji mam ogromny sentyment, bo to pierwsza książka jaką zrecenzowałem. Mało tam skandali i afer, ale przynajmniej można dowiedzieć się dlaczego piłkarze nie nadawali się na TW - dla zainteresowanych historią w szczególności PRLem.




Tagi:
#sport#futbol#lista
wtorek, 1 września 2020

Trzy książki na Tour de France

Pandemia czy nie, jak co roku na francuskie szosy ruszyli (bez maseczek - widziałem w TV!) najlepsi kolarze, aby zmierzyć się z największym, najdłuższym, najbardziej morderczym i wzbudzającym najwięcej kontrowersji, wyścigu rowerowym świata - Tour de France.

Odbywający się od 1903 roku Tour, to obok hiszpańskiej Vuelty i włoskiego Giro światowy klasyk, przyciągający rokrocznie na trasę i przed telewizory miliony wielu kibiców.
Tour to trzytygodniowa kolarska mordęga podzielona na dwadzieścia jeden etapów, licząca się więcej trzy tysiące kilometrów. Piękne widoki, sława, pieniądze, szybkie rowery i piękne kobiety, a także słynna żółta koszulka lidera i jakżeby inaczej Lence Armstrong, który dla wielu, na przykład dla mnie, był punktem wyjścia do poznania się bliżej z literaturą rowerową.

Chociaż zachodni rynek książek związanych z Tourem, czy szerzej z kolarstwem jest nabity i jak peleton, i na naszym prężnie rozwijającym się rynku książkowym można znaleźć coś ciekawego do poczytania. Oto trzy propozycje związane z tourem jakie znalazłem:

  1. Tour de France. Etapy, które przeszły do historii - tytuł mówi sam za siebie, wsiadaj i jedź, znaczy się czytaj. (https://nakanapie.pl/ksiazka/tour-de-france-etapy-ktore-przeszly-do-historii)
  2. Wyścig tajemnic - jeśli już pozachwycamy się wspaniałymi zwycięstwami i spektakularnymi porażkami , warto zajrzeć głębiej i z perspektywy byłego kolarza Tylera Hamiltona spojrzeć w dopingowy światek - mocna biografia. (https://nakanapie.pl/ksiazka/wyscig-tajemnic)
  3. Wyścig kłamstw - był wyścig tajemnic, to teraz będzie kłamstw (za grosz wyobraźni w tych wydawnictwach, zero, null) teraz, dla tych co nie mają dosyć, wjeżdża wyścig tajemnic, czyli anatomia dopingu, jeśli komuś nie wystarczy spowiedzi Hamiltona. (https://nakanapie.pl/ksiazka/wyscig-klamstw-upadek-lance-a-armstronga).

Tagi:
#rower#tour#doping#sport