Ok, pora ostatecznie zamknąć temat "Kukułczych jaj z Midwich" Johna Wyndhama – raczej skromnych rozmiarów powieści z lat '50, o której po raz pierwszy pisałem w sierpniu br. Nadal twierdzę, że to literacki średniak, choć z nowatorskim pomysłem na inwazję. Mimo to, sama opowieść (być może po części była to wina tłumacza, ciężko mi ocenić) była miałka, często naiwna, ale za to mocno przesiąknięta rządową propagandą. W pierwszych dwóch ekranizacjach ten propagandowy wydźwięk również był słyszalny: "rząd chce twojego dobra, poddaj się mu i bądź posłuszny" i tego typu bzdety. Zresztą o tych filmach już pisałem, więc nie ma sensu się do nich cofać. Dziś pogadajmy sobie o całkiem nowej produkcji opartej na książce Wyndhama. Szanowni Państwo poznajcie serial "Kukułcze jaja z Midwich" od SkyMax.
Gdy zobaczyłem pierwsze zdjęcia z tego serialu, pomyślałem: "a gdzie te białe głowy? co się z nimi stało?" i powiem szczerze byłem trochę sceptycznie nastawiony. Wiecie, powieść "Kukułcze jaja z Midwich" i filmy "Wioska przeklętych" miały wyraźny schemat: małe miasteczko, pewnego dnia wszyscy tracą przytomność, po jakimś czasie ją odzyskują i okazuje się, że część kobiet zaszło w ciążę, by później urodzić jednakowe blondwłose białe dzieciaki. W nowej adaptacji postawiono na różnorodność tych dzieciaków, co akurat w tym przypadku ma to sens, bo przecież dzisiejsza Wielka Brytania (akacja serialu, podobnie jak powieści, dzieje się właśnie tam), ma już niewiele wspólnego z Wielką Brytanią sprzed 70-80 lat. Mamy więc dzieci o różnym kolorze skóry i włosach, a także urodzone zarówno w rodzinach tradycyjnych, jak i – co stanowi mniejszość – jednopłciowych, przy czym ta tzw. "poprawność polityczna" nie jest tak nachalna i chamska, jak choćby w netflixowym "Wiedźminie" czy nowych produkcjach Disneya. Tu nie miałem wrażenia, że to co widzę, to wciskanie na siłę i bez głębszych przemyśleń, czarnych, gejów i muzułmanów. Twórcy zrobili to, tak jak być powinno i tego powinni się uczyć ci wszyscy showrunnerzy streamingowych seriali. W "Kukułczych jajach z Midwich" różnorodność jest rzeczą naturalną i nikt tu nikomu nie narzuca swojego światopoglądu. Scenarzysta David Farr skupia się za to na samej historii niezwykłych dzieci. Dostajemy naprawdę ciekawą i wciągającą opowieść. Opowieść, która jest bardzo luźno powiązana z książką. Właściwie z powieści zaczerpnięto jedynie ogólny zarys, cały środek jest już autorskim dziełem twórcy serialu. A ten ogląda się bardzo dobrze, zresztą w moim odczuciu, to najlepsza adaptacja powieści Wyndhama jaka wyszła. Mamy tu zarówno wielowątkową fabułę, jak i ciekawie skonstruowanych bohaterów, mamy też tajemnice i rząd, który raczej przeszkadza, knuje i jest przeciwko obywatelom, niż mu służy, czyli twórcy i w tym przypadku nie idą w tanią propagandę, jak to zrobił chociażby Wyndham w swojej powieści.
Siedmioodcinkowy sezon tworzy zamkniętą całość, choć pozostaje lekko uchylona furtka do drugiego sezonu, choć ten, według mnie, jest niepotrzebny. Historia została opowiedziana i nie ma sensu ciągnąć jej dalej. "Kukułcze jaja z Midwich" (aka "Kukułki z Midwich") to serial bardzo dobry, który obejrzałem z wielką przyjemnością. A zatem: polecam.
💀💀💀💀💀💀💀❌❌❌ 7/10