Kilka dni temu przeżywaliśmy premierę książki, która siedzi mi w głowie nawet dziś. Znacie to uczucie, kiedy podczas czytania jesteście tak pochłonięci nią i tym co tam się dzieje, że nawet nie wiecie, kiedy ten czas zleciał, a już zamknęłam ostatnią stronę…?! To uczucie i myśl, że teraz musisz czekać nie wiadomo, ile na kolejną część. Ubolewam razem z wami :D
Na poważnie to jedna z tych dla których warto zarwać noc, ale to pewnie już wiecie, bo spotykam się z taki właśnie opiniami. Kiedyś oglądałam film, ale nie pamiętam tytułu, ale pamiętam, że była w nim dziewczyna, która miała zakryta twarz i nikt poza garstką bliskich osób mógł Ją widzieć. Gdzieś na przyjęciu była ta kobieta/dziewczyna i każdy podziwiał ją tylko za to jakie o niej znał/słyszał opinie/legendy na temat jej urody itp. i tutaj poznasz Poppy która jako panna na dworze niesie żywot z dala od „normalnego” Świata jaki ty bądź ja znamy na co dzień. Kim jest ta młoda osóbka? Tego dowiesz się czytając „Krew i popiół” napiszę tylko tyle że od wieków jest tak że jak się komuś zabrania czegoś to zawsze jest na odwrót, ale pewnie już to wiecie. Muszę przyznać, że książka ma ciekawą, a raczej nietuzinkową fabułę.
Para głównych bohaterów to po prostu ideał jaki autorka mogła wymyślić, a to w jaki sposób Poppy wchodzi do Świata, który chce poznać jest przebojowy. Takich przygód ta biedna dziewczyna nie jest wstanie sama sobie wymyślić, ale znajomość z Hawke sprawi, ż...