Złość jest silnym, naturalnym uczuciem, istniejącym po to, aby nas chronić. Nie musi nikomu wyrządzać krzywdy i nie musi prowadzić do agresji ale gdy dusimy ją w sobie latami, jej tłumienie może być w ostatecznym rozrachunku gorsze niż natychmiastowa eksplozja negatywnych emocji.
Wtorek, godzina 11:45. W czterech różnych miejscach w Polsce zupełnie obce sobie osoby wpadają w szał i na oczach świadków zabijają przypadkowych ludzi. Początkowo nie potrafią, bądź nie chcą powiedzieć, dlaczego to zrobiły.
Media szybko podchwytują temat i nagłaśniają "syndrom 11:45”. Według niektórych badań to właśnie o tej porze we wtorki ludzie są najbardziej przerażeni perspektywą pracy przez kolejne dni, sfrustrowani faktem, że do weekendu wciąż tak daleko.
Świetny, w moim odczuciu, punkt wyjściowy nowej powieści Marcela Mossa "Furia", zaskakujący, oryginalny. Książka otwiera nową serię kryminalną i okazuje się być eksplozją emocji. Aktualnych, jak również tych zepchniętych wewnątrz, kiełkujących pod złudną przykrywką spokoju. Intryga jest naprawdę ciekawa, tempo nie zwalnia, trzymając czytelnika w napięciu.
Śledztwo prowadzi komisarz Konrad Tajner, który jednocześnie boryka się z problemami natury osobistej. Czy uśpią one czujność policjanta?
Bohater próbuje dociec, co łączyło pogrążoną w depresji nauczycielkę, mobbingowaną pracownicę korporacji, zmagającego się z poważnymi os...