Za każdym razem jak sięgam po kolejną część serii o duecie Rizzoli - Isles mam złe przeczucia, że poprzednie były tak dobre, że w końcu musi nastąpić spadek formy. Na szczęście to są tylko moje obawy i wymysły, ten tom świetny jak poprzednie. I jak zwykle autorka mnie zaskoczyła. Tak jak Maura została zaskoczona w swoim prosektorium, gdy nagle przygotowana do autopsji denatka otworzyła oczy. A potem akcja potoczyła się jak zwykle u Tess, czyli brawurowo, wciągająco, z nieoczekiwanym zakończeniem. I znowu autorka kilkakrotnie wyprowadziła mnie w pole, gdy wydawało mi się, że już wiem jaki będzie finał, akcja skręcała, wszystko się obracało i znowu byłam w punkcie wyjścia. Czytało się świetnie , a na jakieś drobne niekonsekwencje, czy nieścisłości przymyknęłam oko, by czepialstwem nie psuć sobie przyjemności z czytania. Tak swoją drogą ciekawe, czy autorka ma dzieci i czy kiedyś rodziła? Ale mniejsza o to...
Tym razem wątki sensacyjne są dwa: jeden to akt terrorystyczny w szpitalu, drugi dotyczy wielkiej polityki, wielkich pieniędzy i handlu żywym towarem. Poruszanie od trzeciej części takich ważkich, z życia wziętych tematów, które są zmorą współczesnego świata, w innym świetle stawia autorkę i plasuje ją dużo wyżej niż przeciętnych „kryminałopisarzy”. To są już zupełnie inne książki niż „Chirurg” i „Skalpel”, a autorka jakby bardziej dojrzała. Z ciekawością sięgnę po kolejny tom.