Niektórzy ludzie są po prostu pechowi. Mimo dobrych chęci, nie mogą zmienić losu, bo ten ich zwyczajnie prześladuje. Clea złodziejskiego fachu nauczyła się od wuja. Po osiągnięciu dorosłości kobieta postanawia zostawić za sobą przeszłość, ale najpierw musi wujkowi pomóc, przez co sama ląduje za kratkami. Po odsiedzeniu wyroku podejmuje kolejną próbę naprawienia życia. I tym razem wszystko idzie nie po jej myśli, gdy przypadkowo trafia w środek procederu handlu dziełami sztuki. Aby oczyścić swoje imię, Clea znowu wnika w świat przestępstw, gdzie odnajduje nieoczekiwanego sprzymierzeńca.
Owszem, fabuła brzmi mało wiarygodnie, w końcu ileż zbiegów okoliczności może spotkać jedną kobietę? Ale, proszę wierzyć, to historia idealna na te (coraz już krótsze) letnie wieczory. Czyta się szybciutko, a równocześnie z dużym zaciekawieniem, ponieważ w naszej bohaterce jest coś, co sprawia, że chwilami aż jej współczułam nagłego wpakowania w kłopoty.
Tess Gerritsen, jak zdążyłam zauważyć, ma talent do przeistaczania średnio oryginalnych pomysłów w powieść dostarczającą sporą dawkę rozrywki. A tu, oprócz intrygi, wpadamy także w sidła miłości. Muszę przyznać, początkowo trochę bałam się tego wątku, który mógłby wypaść strasznie banalnie. Jednak ostatecznie doszłam do wniosku — czuć kicz, prawda. Lecz bohaterowie wypadają na tyle sympatycznie (trudno znaleźć mi lepsze słowo), że wybaczam im westchnienia oraz drżenia.
...