Tak to właśnie jest, kiedy ma się tyle planów książkowych... Tyle ambitniejszych pozycji, tyle książek mniej lub bardziej naukowych... Zaczętych, rozpoczętych i wciąż na to czekających... A sięga się - ot tak na chwilę - po Tess Gerritsen...
Wtopiłam na amen - nie byłam w stanie odłożyć. Nie miałam jej czytać właśnie teraz, a nawet jeżeli to wolałabym zacząć od pierwszego tomu duetu Isles &Rizzoli... No ale sięgnęłam po dolinę umarłych.
Trzyma w napięciu niewątpliwie. Trochę za mało jest tej słynnej, medycznej strony pani Gerritsen. Fantastycznie się czytało (dobrze, że zaczęłam czytać PO obiedzie, bo inaczej zapomniałabym zjeść...). Niewiele rzeczy się dowiedziałam, ale też sensacje i kryminały czyta się dla dreszczyku, a nie dla wiadomości. Tak, zdecydowanie to jest TA Tess Gerritsen, która mnie tak urzekła w żniwie i autopsji.